Dyskretny złoty lexus
Gangster nie stawiał żadnych warunków, nie oczekiwał pomocy ani ułatwień ze strony policji. Wróbel, wówczas młody oficer funkcjonujący w strukturach pezetów, czyli wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną, był dumny z nawiązania współpracy z Masą, a zarazem ciekawy, jak to wszystko się potoczy. Szefowie byli zadowoleni z pozyskania takiego źródła, ale ostrzegali Wróbla: "Dobra, kontynuuj to, ale bardzo mocno uważaj, bo to jest wielki cwaniak, i do tego z górnej półki." "Z jednej strony, powiem szczerze, było mi tak trochę straszno, ale z drugiej ciekawie, co będzie dalej" - wspomina policjant.
Pierwsze spotkanie odbyli w zoo. Kontakty z Masą utrudniał fakt, iż w Warszawie był powszechnie znaną osobą. Trudno było przeoczyć potężnego mężczyznę jeżdżącego mercedesami. "On podjeżdżał swoim samochodami, na ogół mercedesami. No i kiedyś czekam na mercedesa. Nagle patrzę, jedzie złoty lexus. Bardzo ładny, przyciemniane szyby. Zatrzymuje się, patrzę - Sokołowski. I jak wielki pan mówi: No, zapraszam. Spytałem, czy przestał gustować w mercedesach. A on rzuca tekst, że musiał zmienić samochód, żeby się za bardzo w oczy nie rzucać. No, rzeczywiście, w tym lexusie w ogóle się nie rzucał w oczy, wtapiał się w tło." Dodajmy, iż był to wówczas jedyny złoty lexus w Warszawie.