Jedyny taki świadek koronny
Zgodnie z ustawą, świadek koronny nie może być przywódcą grupy przestępczej. Dla Masy zrobiono wyjątek. Według Wróbla propozycja zostania świadkiem koronnym była dla Sokołowskiego ostatnią deską ratunku. Równie mocno, co pobytu w więzieniu bał się, iż po zabójstwie Pershinga przyszedł czas na niego. Ratował więc siebie obciążając innych. Zachował majątek, którego dorobił się na przestępstwach, a do tego otrzymywał od państwa pieniądze należne świadkowi koronnemu na utrzymanie rodziny. Wróbel uważa, iż Sokołowski nigdy nie powinien otrzymać statusu świadka koronnego, ponieważ kierował grupą przestępczą. Schizofreniczną nazywa sytuację, kiedy to szef oskarża swoich podwładnych siedzących na ławie oskarżonych o czyny, które wykonywali przecież z jego polecenia.
"Byłem bardzo zdziwiony, że poświęcił tych, którzy dla niego pracowali i na jego rozkaz dokonywali różnych czynów. W moich standardach to się nie mieści. Twierdził, że starzy coś mu zlecali, a on był pośrednikiem. To ściema. Bysiu i inni to byli jego ludzie, którzy chronili go do końca, a potem sąd ich skazał na podstawie jego zeznań."