Pod dyktando Masy
Masa sam przyznał, iż wiele osób oszczędził, mimo że obowiązkiem świadka koronnego jest zeznawanie wszystkiego, co się wie na temat każdego przestępcy. Nie zrobił tego jednak z dobroci serca - ci ludzie byli mu w tamtym miejscu i w tamtym czasie potrzebni. Chciał mieć swoje wtyki w "Pruszkowie" , chciał by zaufani ludzie pilnowali jego interesów.
"Mnie poświęcił, oskarżył i skazał bez wyroku na kilkanaście lat upokorzeń. Wciąż włóczę się po sądach. Jego wersja jest taka, zacytuję go, bo miałem z nim kontakt podczas konfrontacji, że był tylko zapałką, która podpaliła ogień pod ogniskiem, które przygotowali mu moi wyżsi przełożeni. Moi przełożeni mieli mu nakazać, żeby na mój temat kłamał. W to nie wierzę."