Nieustraszony
Wszyscy znamy te fotografie, z których część znalazła się i w biografii Reynoldsa: solidnej postury wąsacz, opalony na brąz, uśmiechnięty od ucha do ucha, pozujący do zdjęcia a to na tle dwakroć od siebie większej ryby, a to nad cielskiem ustrzelonej antylopy czy nosorożca, a to w bokserskich rękawicach. Albo ten sam mężczyzna w wojskowej koszuli i hełmie, z lornetką na szyi, niedbale wsparty o zapasowe koło "łazika", zerkający zza okularów w drucianych oprawkach na trzymaną w dłoniach mapę. Albo rumiany siwobrody starzec (miał wówczas prawie sześćdziesiąt lat...) o aparycji wytrawnego wilka morskiego, dzierżący w dłoniach koło sterowe. Te zdjęcia i relacje współczesnych nie pozostawiają wątpliwości, że Hemingway nie pisał o niczym, czego nie doświadczył osobiście lub przynajmniej nie był naocznym świadkiem podczas swych licznych wypraw i wojaży. Jego bohaterowie, począwszy od Nicka Adamsa poprzez Harry’ego Morgana ("Mieć i nie mieć"), Manuela Garcię ("Niepokonany"), Roberta Jordana ("Komu bije dzwon"), aż
po starego Santiago ("Stary człowiek i morze"), nieustannie igrają z losem; jedni dlatego, że tylko tak potrafią zarabiać na życie, a inni - bo niespokojny duch gna ich tam, gdzie mogą się zmierzyć z niebezpieczeństwem. Tak jak on sam, nie lękający się ani kul, ani morskich fal, ani dzikiego zwierza, ani... opinii publicznej, choć ta miała na czym ostrzyć sobie zęby...