Regina nosi sygnet, ''Inka'' grypsuje (Regina Mordas-Żylińska i Danusia Siedzikówna)
Bezinteresowność nie pomogła jej, gdy została schwytana podczas obławy na jedną z melin. Ubecy byli zachwyceni, że pojmali dziewczynę od "Łupaszki", ale szybko okazało się, że niełatwo jest złamać zamkniętą w sobie dziewczynę. Ponieważ nie chodziło o to, by zakatować ją na śmierć, ale wyciągnąć od niej informacje, UB posłużyło się osobą Reginy Mordas-Żylińskiej, starej konspiratorki, zaufanej łączniczki majora Szendzielarza, która po aresztowaniu poszła na współpracę z bezpieką (o tym, jak bardzo zaufaną osobą dla "Łupaszki" była Regina świadczy to, że major podarował jej złoty sygnet z wygrawerowanym napisem "Przyjacielowi Żołnierzowi - Łupaszko".* Takich sygnetów było może dziewięć czy dziesięć, a Regina była jedyną kobietą, która go otrzymała). To Regina namówiła "Inkę", by ta wyznała UB całą prawdę. Danusi wydawało się dziwne, że Regina wygląda tak dobrze: nie ma śladu pobić, chodzi po więzieniu jak chce... Ale przecież nie mogłaby zdradzić, to się "Ince" nie mieściło w głowie. Nie mieściło się
też jej w głowie, czym skończy się kolejne przesłuchanie - *linczem żon ubeków i milicjantów, którzy zginęli w walce z żołnierzami podziemia, które nocą wpuszczono do celi "Inki". Danusia Siedzikówna miała 17 lat, gdy usłyszała wyrok skazujący ją na karę śmierci. Wyrok wykonany na niepełnoletniej był niezgodny z prawem, ale "Inka" nie podpisała nawet prośby o ułaskawienie. Zrobił to za nią obrońca z urzędu. Niczego to nie zmieniło. Danusia nadała jedyny gryps z więzienia, wiadomość do babci, i z okrzykiem * "Niech żyje major 'Łupaszko'!"* stanęła przed plutonem egzekucyjnym. Nie zginęła od salwy, dobić ją musiał jeden z katów - podporucznik Franciszek Sawicki.