Czterdzieści głosów z ognia
Obrazów, które maluje przed oczami czytelnika Anna Janko, nie sposób zliczyć. Większość z nich zapada w pamięć, podobnie jak długa lista wszystkich, których udało się zapamiętać i zapisać, mieszkańców Soch, jacy wtedy na początku czerwca 1943 roku tam mieszkali. Jedną z takich scen jest scena z fortepianem - bardzo krótka, sugestywna i przerażająca na długo po zamknięciu książki. Oto w każdym porządnym przedwojennym dworku - mówi Janko - stał fortepian albo przynajmniej pianino. Pod koniec wojny do dworku w Żerosławicach Niemcy przywieźli czterdzieści osób. Tych ludzi związano, zamknięto w stodole i podpalono. Z dworku oprawcy wyciągnęli fortepian, usiadł do niego dowódca: "To był koncert na wolnym powietrzu, prawie jak w warszawskich Łazienkach (...), tyle że scenografia płonęła. I wyła, bo płonęła żywcem (...) był to utwór na fortepian i czterdzieści głosów z ognia. Taki koncert. Dla dzieci nie do zapomnienia".