Dobry nazista
"Dobry Niemiec. To mi się wydaje niezwykle ważne, żeby tych dobrych teraz wyłapać i piórem przyszpilić do kartki. Byli rzadkością.* Jak biali Murzyni, albinosi nazizmu.* Musimy o nich pamiętać, w tej pamięci jest jakiś ratunek przed okrucieństwem przeszłości. I dobrze, żeby mieli imiona, a jeśli nie mają, to trzeba je wymyślić".
Wymyślać nie trzeba, pierwsze z brzegu to Wilhelm Hagen, lekarz, który na plan wysiedlenia Zamojszczyzny zareagował napisaniem listu do Hitlera, w którym skrytykował zamysł wodza. Hagen, na wieść o tym, że przez Warszawę mają przejechać transporty z Zamościa, zorganizował pomoc. Warszawiacy zorganizowali jedzenie, ubrania, leki, poprosili o pomoc lekarzy pediatrów. Na dworcach ustawiały się regularne dyżury tych, którzy czekali na pociągi - wszystko na oczach hitlerowców. Część dzieci udało się uratować, wykupić, przewieźć do szpitali. Lekarz został za to karnie wydalony z Generalnego Gubernatorstwa i miał trafić do obozu Auschwitz tak jak jego polski kolega po fachu, z którym współpracował, doktor Jan Starczewski. Hagen wrócił do Heimatu, pracować w zwykłej przychodni. Jan Starczewski przeżył obóz.
Innym człowiekiem, którego Janko chce ocalić od zapomnienia jest osobisty lekarz Himmlera, doktor Kersten. To on, dzięki przebiegłej taktyce, wykorzystał fakt, że Himmler wiecznie chorował i uratował około sześćdziesięciu tysięcy Żydów, którzy mieli ponieść śmierć w obozach.