Martwy Bóg
Spotkanie z Ferreirą po raz kolejny prowokuje Sebastiao do zadania sobie pewnego ważkiego pytania: czy Japończycy, którzy przyjmują chrześcijaństwo, wyznają tak naprawdę tę samą wiarę? A co za tym idzie: czy tak drastyczne zderzenie kultur może w ogóle prowadzić do pełnej asymilacji jednej ze stron? Eks-jezuita w bardzo dobitny sposób uświadamia Sebastiao, że jest to jedynie - nomen omen - pobożne życzenie Europejczyków, którzy traktowali Japonię jako potencjalną kolonialną zdobycz: "To nie w naszego Boga wierzyli wówczas mieszkańcy tego kraju. Wierzyli w swoich bogów. Bardzo, bardzo długo nie wiedzieliśmy o tym, myśleliśmy, że stali się chrześcijanami. (...) Japończycy nawet samo słowo Deus (...) zmienili samowolnie na Dai-Nichi, czyli Wielkie Słońce. Dla czczących Słońce Japończyków Deus i Dai-Nichi brzmiały bardzo podobnie. (...) Modlili się do Boga zniekształconego na ich własną modłę, niezrozumiałego dla nas. Nawet jeśli oni to bóstwo nazywają Bogiem (...), to nie jest to Bóg! Zupełnie jak motyl
schwytany w pajęczynę. Początkowo ten motyl z pewnością jest motylem, ale dnia następnego, chociaż ma skrzydła i tułów motyla i wygląda jeszcze jak motyl, w istocie to trup, który prawdziwym motylem już nie jest. I nasz Bóg tu, w Japonii, jest tylko pozornie Bogiem, pozbawiony bowiem swojej istoty jest martwy".