Przenosiny do Widzewa
Łodzianie doskonale wiedzieli, na co położyć nacisk w negocjacjach, no i przede wszystkim oferowali za napastnika horrendalne pieniądze, bo aż 21 milionów złotych. "Te nieszczęsne 21 milionów zwaliło mi się na grzbiet jak worek kamieni. Co gorsza wszyscy - a zwłaszcza ci, którzy tę kwotę zapłacili, oczekiwali, że to niespodziewane obciążenie w żaden sposób nie odbije się na mnie i na mojej grze" - przyznaje w swojej autobiografii były piłkarz, który z Widzewem podpisał aż ośmioletni kontrakt.
"Dziekan" przybył do Widzewa w okresie, kiedy dokonywała się tam "pokoleniowa zmiana warty", a to oznaczało duże przemeblowania w zespole. Odeszli piłkarze, który nadawali ton grze: Boniek, Tłokiński, Grębosz, Surlit, Możejko, Błachno, czy Rozborski, a stery w drużynie chcieli przejąć niezbyt liczący się wcześniej gracze, toteż sprowadzenie znanego z ciętego języka Dziekanowskiego, było im bardzo nie w smak.