Polscy pacjenci są przyzwyczajeni do złych warunków?
Anegdotę tę powtarzam chyba od ćwierćwiecza, ale niestety wciąż pozostaje aktualna. Późny PRL, prowincjonalny szpital, a w nim oddział położniczy. Trzy sale, ponumerowane łóżka. Trzy kobiety leżą w pierwszej, dwie sale pozostają wolne. Żadnych odwiedzin, na drzwiach straszy groźny "regulamin położniczy", dzieci przynoszone są do karmienia na krótko i w ściśle określonych porach.
Wspominam ordynatorowi, że sporo mówi się o konieczności zmiany takiego standardu. Patrzy na mnie zdziwiony. - Na moim terenie pacjentki nie miewają takich potrzeb - oświadcza. Potwierdzały to badania, w których kobiety rodzące w obiektywnie złych warunkach mówiły, że są zadowolone.
Narzekać zaczynały dopiero w wywiadach pogłębionych, jednocześnie uznając, że tak, jak jest, widocznie być musi. Miały więc jednak potrzeby, ale w ramach aktualnie działającego systemu uznawały je za nieprawomocne.