Władca końca świata i truskawki
Arktyka to lód, po sam horyzont, a gdy wydaje się, że za lodem jest coś jeszcze, najczęściej chodzi o jeszcze więcej lodu. Nie jest to jednak gładka biała tafla, raczej ogromne kry, paki, wypiętrzenia i szczeliny. Słońce świeci bez przerwy i nietrudno stracić poczucie czasu, a rzeczywistość zaczyna przypominać narkotyczne wizje, sen przychodzi z trudem i nigdy nie wiadomo, ile się naprawdę spało. To niezwykłe miejsce ma niezwykłych mieszkańców i takim sztandarowym reprezentantem jest oczywiście niedźwiedź polarny. Wbrew obiegowym opiniom niedźwiedź polarny wcale nie żywi się pingwinami. Nie może: pingwiny żyją na Antarktydzie, a niedźwiedzie polarne w Arktyce. Dzieli je cały świat i jeśli w ogóle zdarzył się taki przypadek, to z pewnością nie w warunkach naturalnych. Niedźwiedź polarny to zresztą niekwestionowany władca tego miejsca. Potrafi ważyć nawet do tysiąca kilogramów: jest zatem największym lądowym drapieżnikiem na świecie, choć z tym lądem to też nie do końca prawda.
Prawidłowa nazwa łacińska, czyli Ursus maritimus, oznacza "niedźwiedź morski" - misie polarne to świetni pływacy i ich naturalnym środowiskiem jest właśnie lód morski. Pełne gracji mimo ogromnych rozmiarów, niedźwiedzie bywają najczęściej... bardzo spokojne. Golachowski plastycznie opisuje wrażenie, którego doświadczał, gdy niedźwiedź wychodził mu na spotkanie: "To nie jest agresja. Agresywny może być pies, kiedy się na nas rzuca. Niedźwiedź z przerażającym chłodem zastanawia się, jak nas dopaść. W jego oczach widać wręcz życzliwe zainteresowanie - tak jak my, kiedy się przyglądamy pachnącej, soczystej truskawce, autentycznie cieszymy się na jej widok i całkiem szczerze lubimy".