Za śmierć jednego Niemca - czterdziestu Polaków
Cały rozdział poświęca Borowiec kwestii brutalnie stłumionego powstania w getcie warszawskim oraz sytuacji Żydów. Niejaki Irmfried Eberl, z wykształcenia psychiatra, z powołania inżynier masowej zagłady, swoim pragnieniem zaimponowania przełożonym doprowadził do tego, że maszyna śmierci obozu w Treblince, jak ujmuje to autor: "zacięła się. Zaczęła wymiotować ciałami. (...) Ciepły letni wiatr niósł smród tej trupiarni na wiele kilometrów." Prawda o tajnikach "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" zaczęła się przesączać do świadomości okupowanych.
Tymczasem w Warszawie świetnie mieli się szmalcownicy, zaś organizacje podziemne robiły swoje. Borowiec wspomina akcję pod Arsenałem i straszliwe reperkusje, jakie śmiałe działania Szarych Szeregów powodowały wśród ludności cywilnej. Przelicznik był taki: za śmierć jednego Niemca - czterdziestu Polaków. Gdy obydwaj oficerowie SS, odpowiedzialni bezpośrednio za śmierć legendarnego konspiratora "Rudego", zostali zastrzeleni, przelicznik ów wzrósł do stu cywilów z łapanki za jednego żołnierza Niemca.
Tuż przed swoimi piętnastymi urodzinami Andrzej Borowiec został oficjalnie zaliczony w poczet Szarych Szeregów. Złożył stosowną przysięgę, wybrał sobie pseudonim ("Zych" - po bohaterze z "Krzyżaków") i czekał wezwania do czynu. W międzyczasie Szare Szeregi doznały wielkiego ciosu w postaci aresztowania dowódcy, generała Grota-Roweckiego. Wkrótce potem spadł w Gibraltarze samolot z generałem Sikorskim. Te nieszczęścia nie powstrzymały konspiratorów - dowództwo objął generał Bór-Komorowski, który obiecał "kontynuować walkę do ostatecznego zwycięstwa".