Dramat z happy endem
Wiele osób, które sięgnie po książkę i wczyta się w biogram Józefa Grzyba (a więc: złodziej, recydywista i więzień, który w zakładach karnych spędził 35 lat, czyli ponad połowę swojego życia) może zapytać, czy z tak "zasłużonym" przestępcą powinno się przeprowadzać wywiad-rzekę? Nie chodzi mi o ocenę życiowych dokonań samego Józefa Grzyba, ale o fakt, że przyjęło się, iż wywiady-rzeki przeprowadza się z autorytetami, pisarzami, artystami z ogromnym dorobkiem, politykami etc.
Igor Zalewski: Już wyjaśniam. Oczywiście, gdyby życie Józia ograniczało się tylko do tego, że kradł i siedział latami w pierdlu, to rzeczywiście nie byłby to materiał na książkę. W historii Józia najważniejsze i najbardziej fascynujące jest, że kończy się ona happy endem. On w pewnym momencie - bardzo późno, bo miał pod sześćdziesiątkę - zrozumiał, że nie chce tak żyć, że zmarnował ogromną część swojego życia, że skrzywdził wiele osób.
I dokonała się w nim przemiana. Rzucił alkohol, gdyż właściwie od wieku nastoletniego był alkoholikiem. Wraz z alkoholem rzucił złodziejskie życie i postanowił tę resztę życia, która mu została, przeżyć godnie i uczciwie. I robi to. Trzeba wiedzieć, że rzucenie alkoholu w więzieniu jest rzeczą strasznie trudną, a on tego dokonał. Na wolności też mu było bardzo ciężko, dlatego że więźniom, którzy chcą wrócić na łono społeczeństwa, nie jest łatwo. Jest napór ich środowiska, kolegów, znajomych...
Józef Grzyb:...i sama psychika przede wszystkim, przyzwyczajenia, porzucenie tego po tylu latach. I jak nagle można podchodzić do ludzi szczerze i dobrze, skoro przez całe życie oszukiwałem, starałem się wykorzystać ich wady i słabe strony, by w ten sposób zdobyć pieniądze?