Doskonalenie fachu w więzieniu
Igor Zalewski:Wielu twoich kolegów właśnie tak skończyło.
Józef Grzyb:Oj, tak, wielu już nie ma. Bo do tego dochodzi picie, picie było podstawą. W więzieniu piło się czaj, by się pobudzić, a to też jest narkotyk, który bardzo uzależnia. I te nasze rozmowy więzienne, w zaufanym towarzystwie, o tym, jak nie wpaść, jak sobie poradzić, gdzie ukraść. Jeden drugiemu dawał informacje, adresy.
"Resocjalizacja" jak się patrzy.
Józef Grzyb: Edukacja i udoskonalenie fachu. No, a na wolności było inaczej. Alkohol jednak szkodził rozsądkowi i po pijaku robiło się różne głupie rzeczy. v Igor Zalewski: No, właśnie, dlatego też Józia tak często łapano. Jak słyszysz, to nie jest głupi facet. Jest sprytny, a to, że tak łatwo i często wpadał, jest podejrzane, bo to idioci tak wpadają. On po prostu po wódce tracił ostrożność, instynkt samozachowawczy...
Józef Grzyb: ...i rozsądek. A to mnie inni wydali, a to donieśli, milicja i policja zbierała informacje, więc gdy gdzieś było jakieś przestępstwo już mnie namierzano i już mnie mieli. Znowu wyrok. A areszt był obligatoryjny, bo recydywa musiał siedzieć. Przez wódeczkę traciłem rozsądek. Uważny recydywista schowałby się na parę dni, przezorny złodziej by uważał. Ja nie. Ja już byłem w euforii i nie patrzyłem na nic.