Zgubne skutki kremlowskiego obiadu
Niecały rok później, 18 czerwca 1957 roku, w kremlowskiej stołówce, kiedy jeszcze na dobre nie przełknięto obiadu, stwierdzono, że należy odwołać Chruszczowa. Aby zachować jakiekolwiek pozory należało go najpierw wezwać, bo nie uchodzi tak odwoływać ludzi za ich plecami. Powód tego wezwania znaleziono wprost wyborny. Otóż 16 marca 1953 roku Leningrad miał równo 250 lat. Nikt o tym wtedy nie pamiętał, bo czerwone głowy zaprzątnięte były innymi problemami (głównie tym, jak się utrzymać na karku). Postanowiono więc uczcić jubileusz równe 4 lata i półtora miesiąca później - okazja dobra, jak każda inna.
Zaproszono więc Chruszczowa, by o Leningradzie porozmawiać, jednak kiedy tylko się zjawił, Malenkow oznajmił, że główny temat rozmowy będzie zgoła odmienny. Oficjalnie, po prostu statut KPZR nie przewidywał funkcji I sekretarza, więc miło by było, jakby gensek się podał do dymisji. Mołotowowi, Malenkowowi i Kaganowiczowi zebrało się na tyrady, jaki to Chruszczow był zły, zamiast szybko głosować, odizolować go i dokonać ekspresowych czystek. Trwały one tak długo, że w końcu zarządzono przerwę. Tę zaś czym prędzej wykorzystała zastępczyni członka KC, Jekaterina Furcewa, która zadzwoniła do Żukowa z prośbą o pomoc.