Zgoda nie była konieczna
Mec. Ślusarek postępowanie autora nazwał niemoralnym, bo - według adwokata - musiał on wiedzieć, że na publikację takich listów nikt nie pozwoli. "Wydawnictwo nie może naruszać praw osób trzecich, a nie podjęło żadnych działań na etapie przygotowania publikacji" - dodał. Pełnomocnik pozwanego wydawnictwa mec. Michał Kluska wnosił o oddalenie pozwu, bo "działało ono profesjonalnie". Mówił, że wydawnictwo miało zaufanie do swego autora, nie miało zaś "obowiązku weryfikacji linijka po linijce". Podkreślił, że koszt żądanych przeprosin to ok. 250 tys. zł, a książka "nie była sukcesem ekonomicznym".
Sąd oddalił pozew, bo uznał, że dóbr powoda nie naruszono, gdyż jego zgoda nie była konieczna do wykorzystania listów, skoro zgodziła się na to córka adresatki jako jej następczyni prawna.