Kontrakt rysownika
"Ja chciałem, by Batman był superbohaterem i pogromcą zbrodni. Bill przemienił go w geniusza i detektywa" - wyzna wiele lat później Bob Kane. Ale w 1939 roku wciąż był przekonany, że, pomimo pomysłów Fingera, to on jest prawdziwym ojcem Człowieka-Nietoperza. Kiedy więc podjął rozmowy z wydawcą Vinem Sullivanem, nie padło w nich nazwisko Billa Fingera. Kane całą zasługę przypisał sobie i zastrzegł w kontrakcie, że to jego nazwisko ma się zawsze pojawiać w albumach o Batmanie.
"O Billu nie wspomniał" - opisuje tę rozmowę Nobleman. "Vin chciał to czym prędzej wydawać, więc Bob wynegocjował kontrakt - ale nie uwzględnił w nim współautora. Postać Batmana była w dużej mierze dziełem Billa, a Vin nie wiedział nawet, że ktoś taki istnieje".
Przemysł komiksowy nie słynie z szacunku do praw autorskich. Ale na przełomie lat 30. i 40. sytuacja była naprawdę zła. Wydawnictwa masowo łamały lub naginały prawo autorskie. Zatrudniani przez nie artyści musieli się zrzekać roszczeń do swojej twórczości. Rysownicy i scenarzyści pracowali zazwyczaj na zlecenie, dostając marną stawkę tylko za to, co napiszą i ani grosza z tytułu tantiem. Finger nie był więc wcale zdziwiony, że tak go potraktowano. Zgodził się na warunku Kane'a nieświadom, że postać, którą wymyślił odniesie gigantyczny sukces.
Na zdjęciu: Bob Kane