Billy Finger, nieznany współtwórca Batmana
Zapomniany geniusz
W kwietniu 1939 roku w amerykańskich kioskach pojawił się 27. numer "Detective Comics". Na jego okładce człowiek przebrany w strój wielkiego nietoperza rozprawia się z bandytą. Scenę obserwują jeszcze dwaj przestępcy ukryci na dachu budynku. Napis w rogu okładki brzmi: "Już w tym numerze: niesamowite i unikalne przygody Batmana". Batman był odpowiedzią na Supermana - nowego, uwielbianego przez czytelników bohatera, przynoszącego wydawcy olbrzymie zyski. Bardzo udaną odpowiedzią. Dziś Batman jest najprawdopodobniej najpopularniejszym superbohaterem na świecie, a jego przygody śledzą miliony czytelników i fanów.
W kwietniu 1939 roku w amerykańskich kioskach pojawił się 27. numer "Detective Comics". Na jego okładce człowiek przebrany w strój wielkiego nietoperza rozprawia się z bandytą. Scenę obserwują jeszcze dwaj przestępcy ukryci na dachu budynku. Napis w rogu okładki brzmi: "Już w tym numerze: niesamowite i unikalne przygody Batmana". Batman był odpowiedzią na Supermana - nowego, uwielbianego przez czytelników bohatera, przynoszącego wydawcy olbrzymie zyski. Bardzo udaną odpowiedzią. Dziś Batman jest najprawdopodobniej najpopularniejszym superbohaterem na świecie, a jego przygody śledzą miliony czytelników i fanów.
Jednak 80 lat temu sukces nie był wcale pewny. Ba, pierwotny pomysł na Batmana był zupełnie inny. Bob Kane, człowiek przypisujący sobie stworzenie Mrocznego Rycerza, chciał rysować przygody "The Bat-Mana". Jego strój miał być czerwony, zaś postać miała być o wiele podobniejsza do Supermana. Dlaczego więc tak się nie stało? Cóż, wszystko dzięki Billy'emu Fingerowi, zapomnianemu scenarzyście komiksowemu, głównemu bohaterowi albumu "Cudowny chłopak Billy" Marca Tylera Noblemana i Ty Templetona.
Na następnych stronach naszej galerii przekonacie się, że Finger był dla Batmana równie ważny, co Bob Kane. Dowiecie się, jak Kane oszukał swojego przyjaciela i przypisał sobie wszystkie zasługi. Przeczytacie o walce, jaką historycy komiksu i fani Fingera musieli stoczyć, by uznano jego zasługi. Oraz o tym, jakie jeszcze postacie wymyślił ten genialny scenarzysta.
Na zdjęciu: Milton "Bill" Finger w młodości