Batman. Klątwa Białego Rycerza – recenzja komiksu wyd. Egmont
"Batman. Klątwa Białego Rycerza" to kontynuacja komiksu "Batman. Biały Rycerz", który nie tylko tytułem wywracał do góry nogami to, do czego przyzwyczaiły nas historie z Gotham City. Czas na rundę drugą wyjątkowego pojedynku pomiędzy Batmanem i Jokerem.
Wydany prawie dwa lata temu "Batman. Biały Rycerz" był pierwszym albumem spod znaku DC Black Label. Kolekcji skierowanej do dojrzałego czytelnika, który wymaga od superbohaterskich komiksów czegoś więcej niż efektownej nawalanki i klasycznych rozwiązań. "Biały Rycerz" idealnie wpisywał się w ten typ lektury, bo choć z kadrów spoglądały na nas same znajome twarze (lub maski), to Sean Murphy (scenariusz i rysunki) konsekwentnie dekonstruował mit Batmana i jego nemezis. Pytał: "co by było, gdyby…", wystawiają na ciężką próbę konserwatywnych fanów Mrocznego Rycerza.
W "Klątwie Białego Rycerza" powraca więc wątek Jokera/Jacka Napiera, który ostro namieszał w poprzednim "odcinku". Teraz znowu dochodzi do głosu, ale na pierwszy plan wysuwa się też Azrael. "Najmroczniejszy rycerz, jakiego widziało Gotham". Nowy/stary postrach złoczyńców, który stanowi pomost między współczesnością a zamierzchłą przeszłością.
Wątek historyczny jest tu zresztą bardzo kluczowy, o czym można się przekonać na pierwszych stronach. Murphy zaczyna swą opowieść od zaskakującej retrospekcji, przenosząc czytelnika do XVII w. i ukazując przodków doskonale nam znanych bohaterów. Nie ma tu może tylu zaskakujących pomysłów co w "Białym Rycerzu", acz trzeba Murphy'emu oddać, że bardzo umiejętnie buduje na starych fundamentach całkiem nową konstrukcję.
Przed lekturą "Batman. Klątwa Białego Rycerza" wypadałoby się zapoznać z "Białym Rycerzem", bo Murphy konsekwentnie korzysta z wypracowanych wcześniej pomysłów. W kontynuacji idzie jeszcze dalej, rozwijając poboczne wątki wielu postaci ciekawiej niż główną fabułę. Na szczególną uwagę zasługuje dodany na samym końcu zeszyt poświęcony przeszłości Mr. Freeze'a. Epizod, który nie zmieścił się w głównej serii "Klątwy Białego Rycerza", ale zdecydowanie warto się z nim zapoznać między szóstym i siódmym (jak podpowiada scenarzysta) rozdziałem.
Czy warto zrobić miejsce na półce dla "Batmana. Klątwy Białego Rycerza"? Tak, aczkolwiek nie na tym samym poziomie co chociażby "Powrót Mrocznego Rycerza". Seria Murphy'ego to ciekawe spojrzenie na mit Batmana, jego rolę odgrywaną w Gotham, definicje "szaleństwa", "sprawiedliwości" etc. Lektura skłania do refleksji, a jednocześnie oferuje świetną przygodową, pełną akcji rozrywkę.