Maska błazenady
Autor książki stara się oddzielić fakty od mitów, które zadomowiły się w życiorysach "niebieskich ptaków". Zauważa jednak, że w wielu przypadkach nieprawda stała się bardziej żywotna niż rzeczywista biografia. Sporo z przytoczonych anegdot znamy od lat, co nie jest zaletą tej publikacji. Pewnie jednak istnieje grupa czytelników, która zechce odświeżyć sobie historie szalonych przygód swoich idoli. A może przy okazji również dostrzec, że często błazenada albo bezwzględność były maskami dla zagubienia i rozpaczy, z którymi nie potrafili sobie radzić?
Kałużyński zabiera nas na rajd po najmodniejszych knajpach lat 50. i 60. Mamy okazję znaleźć się też na prywatce, w czasie której Roman Polański rzuca z szafy bigosem, krzycząc, że śnieg pada. Poznajemy Leopolda Tyrmanda, wielbiciela kolorowych skarpetek. Czytamy o jego "mitonośnym i mitotwórczym" stosunku do ubioru, ale przede wszystkim o roli jazzu w życiu pisarza. Spotykamy Agnieszkę Osiecką - funkcjonującą zarówno w głównym nurcie kultury PRL, jak i na jej marginesie. Przypatrujemy się przyjaźni Maklakiewicza i Himilsbacha, których - jak twierdzi Kałużyński - "kochano, bo im nie zazdroszczono. Dla zmęczonego i sfrustrowanego narodu stanowili dowód, że nie trzeba wyglądać jak Beata Tyszkiewicz, żeby zrobić karierę. I że nie ma się o co bić, bo z tej kariery nic nie wynika".
Sentymenty czytelników mają się czym żywić - przed oczami przemykają kadry z pięknego filmu "Do widzenia, do jutra" ze Zbigniewem Cybulskim (i Trójmiastem) w roli głównej oraz z "Niewinnych czarodziejów" Wajdy.
Na zdjęciu: Ireneusz Iredyński