"Badlands": recenzja komiksu wydawnictwa Scream Comics
Dziki Zachód, pradawne rytuały, magiczne artefakty i macki z innego świata. Rysowane przez niezawodnego Piotra Kowalskiego "Badlands" to propozycja dla fanów Weird West i bezpretensjonalnej rozrywki.
XIX wiek, rubieże USA. 4-osobowa grupa śmiałków pod wodzą nieustraszonej Perli Ruiz penetruje niegościnne ziemie należące do zdziesiątkowanych indiańskich plemion. Celem niebezpiecznej wędrówki jest rozwikłanie rodzinnej tajemnicy dziewczyny, sięgającej czasów konkwisty.
Scenarzysta Eric Corbeyran, polskim czytelnikom znany głównie dzięki komiksowej odsłonie "Assassin’s Creed", pokazuje się tu jako solidny rzemieślnik. Sprawnie kreśli relacje między bohaterami i stopniuje napięcie, powoli odsłaniając kolejne karty niezwykłej historii, w której realizm idzie pod rękę z upiornymi indiańskimi legendami.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Od razu zaznaczam, że "Badlands" na pewno nie jest tytułem, który choćby w najmniejszym stopniu miał ambicje zrewolucjonizowania gatunku i pchnięcia go na nowe tory. Corbeyran lubi chadzać na narracyjne skróty, mechanicznie odhacza gatunkowe punkty jazdy obowiązkowej, zmierzając do przewidywalnego i mało satysfakcjonującego finału.
W toku lektury nie opuszczało mnie też wrażenie, że mam przed sobą zaledwie wprowadzenie do czegoś większego. Być może tak pierwotnie było, a wyniki sprzedaży brutalnie zweryfikowały plany twórców i wydawnictwa? Tak czy inaczej pozostaje lekkie poczucie niedosytu.
Jednak mimo gdzieniegdzie fabularnej schematyczności "Badlands" to wciąż przyzwoita i bezpretensjonalna rozrywka. W dodatku pięknie narysowana. Autorem ilustracji jest nie kto inny, jak Piotr Kowalski. Nasz człowiek w Marvelu (Hulk) i Image ("SEX"), od dobrych kilku lat świetnie radzący sobie na rynku frankońskim. W "Badlands" prezentuje pierwszoligowy styl oparty na realistycznej kresce, drobiazgowych kompozycjach i pierwszorzędnie oddanych realiach epoki. Fani takiej konwencji powinni być dopieszczeni.
"Badlands" ukazało się nakładem Scream Comics, które zaserwowało nam pięknie wydano integrala, zbierającego wszystkie 3 tomy. Edytorsko to po raz kolejny najwyższa póła, ale oficyna zdążyła już nas do tego przecież przyzwyczaić.