Radioaktywna ostoja
Radzieckim odpowiednikiem Richland było miasto Oziorsk w obwodzie czelabińskim. Wokół miasta funkcjonowała 25-kilometrowa strefa buforowa, która przybrała kształt naturalnego rezerwatu. Jedna z byłych mieszkanek Oziorska wspomina, że przywożeni tam pracownicy nie byli przestraszeni czy przygnębieni. "Po strasznych latach wojny młodzi pracownicy grali w siatkówkę i koszykówkę, urządzali zawody narciarskie, piesze wycieczki i biesiady. Stworzyli orkiestrę dętą, mieli imprezy i potańcówki."
Życie w Oziarsku miało jednak swoją cenę. Prowizoryczne laboratoria nie miały zabezpieczeń, pracownicy wracali do domu w napromieniowanej odzieży, a liście drzew w miasteczku błyskały promieniami gamma. To wszystko "było katastrofą wynikłą z ignorancji, pośpiechu i poczucia misji niezostawiającej miejsca na dbałość o bezpieczeństwo pojedynczego człowieka." Z oszczędności zrezygnowano z monitorowania radiacji, dlatego "młodzi mieszkańcy osiedla spowitego ciszą sowieckiego lasu, dodatkowo wygłuszoną przez śnieg, nie mieli pojęcia, że ich los został już przypieczętowany."