Arcydzieła malarstwa polskiego
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2015 |
Autorzy | |
Wydawnictwo |
To nowe, rozszerzone i uaktualnione wydanie autorskiego albumu profesor Marii Poprzęckiej – największej znawczyni sztuki polskiej. Prezentuje on nie tylko najwybitniejsze obrazy malarstwa polskiego - od najwcześniejszych przykładów malarstwa ściennego aż po współczesność - ale i historię polskiej sztuki na tle historii narodowej. Dokonany przez autorkę wybór dzieł jest panoramą dokonań polskich twórców wszystkich epok, kierunków i tendencji artystycznych. wersja polsko-angelska „Widziałem prawdziwe arcydzieło”- tak zanotował w swym dzienniku, pod datą 8 kwietnia 1853 roku, wielki malarz francuskiego romantyzmu Eugène Delacroix po obejrzeniu Portretu matki Henryka Rodakowskiego. Pierwszy raz bodaj wówczas w odniesieniu do obrazu polskiego artysty zostało użyte słowo „arcydzieło”. Jest to słowo będące najwyższą pochwałą w języku mówiącym o sztuce, słowo, którego używamy, gdy widzimy w dziele urzeczywistnienie najwyższego stopnia kunsztu artysty. Portret matki Rodakowskiego, obok wcześniejszego o rok Portretu generała Henryka Dembińskiego, był i pozostał najwyższym osiągnięciem sztuki portretowej, niezmiennie, od chwili powstania po dzień dzisiejszy wysoko ocenianym, nigdy nie kwestionowanym w swych wartościach. Tak trwała dobra fortuna była jednak udziałem niewielu obrazów. Nieczęsto też, zwłaszcza w owym czasie, przyznawano im rangę „arcydzieł” - pisze prof. Mara Poprzęcka. Lata pięćdziesiąte XIX wieku, kiedy powstawały najlepsze obrazy Rodakowskiego, nie były dla polskiego malarstwa czasem pomyślnym. Rodakowski tworzył i wystawiał w Paryżu, tam tez odnosił swe sukcesy. Natomiast stan malarstwa krajowego, zwłaszcza widziany w konspekcie powstającej na emigracji poezji romantycznej, wyglądał niezwykle skromnie. Tak skromnie, iż właśnie wtedy zrodziło się pytanie, czy w ogóle Polacy zdolni są stworzyć swe własne malarstwo. Niewspółmierność pomiędzy wielką poezją a mierny malarstwem dostrzegł sam Adam Mickiewicz, tak rzecz tłumacząc w wykładach o literaturze słowiańskiej w 1844 roku: „Można teraz pojąć, dlaczego Słowianie dotąd nie zajmowali się sztuką plastyczną. Zdaje się, że to nie ich powołanie zajmować się nią kiedykolwiek. Na co im ubijać się o kopie, kiedy mają w całej pełności organ, za pomocą którego mogą widywać oryginały. Te wspomnienia świata niewidzialnego, co inni przez obawę, aby nie zaginęły, wyciosują z kamienia, odlewają z brązu, rozpościerają na płótnie, Słowianie przechowują żywcem. Dla nich nie są to wspomnienia, lecz rzeczy istotne, obecne”... /.../ Sztuka dzisiejsza w Polsce jest tak zróżnicowana, jak chyba nigdy wcześniej. Sięga po wiele technik i mediów. Szuka wciąż nowych środków wyrazu. Używa nadal tradycyjnych języków, jak malarstwo, rzeźba czy grafika. Szeroko stosuje też nowe media: fotografię, video, komputer , internet. W wielu wypadkach ci sami artyści (szczególnie młodzi) używają wielu środków ekspresji artystycznej, tworzą zarówno tradycyjne obrazy, jak performance, filmy, albo multimedialne instalacje. Z równą swobodą posługują się pędzlem i farbami, jak kamerą czy komputerem. Wszystko może być narzędziem i tworzywem sztuki. Artystom nie wystarczają tradycyjne role społeczne. Nie chcą być zamknięci w galeriach i muzeach. Wychodzą w przestrzeń publiczną. Interweniują w życie społeczne i polityczne. Wciągają do swojego działania postronnych ludzi. Reagują na bieżące wydarzenia. Świadomie zacierają granice miedzy sztuką a nie-sztuką. Między artystą a nie-artystą. Są wolni, ale wolność stawia ich wobec trudnych wyborów. Nie tylko artystycznych, także etycznych. Pozostają rozdarci między pragnieniem nieskrepowanej wolności twórczej a wymogami rynku sztuki i presją artystycznego establishmentu. Podobnie się zaciera granica między sztuką „wysoką”, muzealną, a popularną, włączoną w kulturę masową. Ale to nie znaczy, że cała sztuka została jej poddana. Wielu artystów tworzy sztukę wyrafinowaną, uduchowioną, poważnie podejmującą problemy filozoficzne i egzystencjalne. Jeszcze inni mają swoje marzenie o lepszym, sprawiedliwym świecie. /…/ I na koniec pytanie: wobec ilu z przedstawionych tu obrazów można z zachwytem powiedzieć: „Widziałem prawdziwe arcydzieło”? Czy są arcydziełami kwatery polskich tryptyków, sarmackie portrety, dziewiętnastowieczne pejzaże, wielkie historyczne „machiny”, eksperymenty awangardy? Na takie pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Nie ma bowiem jednej miary artystycznych dokonań. Układając, nawet imaginacyjną, galerię malarstwa polskiego, stale trzeba szukać kompromisu między artystycznymi wartościami a historycznymi ważnościami, miedzy poszanowaniem dla dzieł „kanonicznych”, bez których historia malarstwa polskiego nie może się obejść, a pokusą ukazania jej innego, odmiennego oblicza. Wybierać można różnie. Jeśli jednak obstajemy przy wierze w wartość sztuki, nie możemy bez reszty poddać się realizmowi i subiektywizmowi. Wszyscy znamy zmienną fortunę dzieł, które początkowo źle przyjęte osiągają rangę arcydzieł, lub przeciwnie – tracą ją. Na pewno ważne i interesujące jest śledzenie takich zmian gustów. Byłoby zubożeniem nas samych, abyśmy wymagali, by wszystkie dzieła były zgodne z naszymi kryteriami. Byłoby zubożeniem, gdyż to właśnie sztuka pozwala nam rozszerzać nasze upodobania i nasze zrozumienie na rzeczy klub zachowania, które przekraczają granice danej kultury czy danego systemu wartości. Jakkolwiek sztuka jest zakorzeniona w życiu i wartościach swojego czasu i społeczeństwa, przełamuje ona swe uwarunkowania. Nie, aby kazała nam zapominać o okolicznościach, w jakich wyrosła, ale dlatego, że udostępnia nam cudze doświadczenia i umożliwia reakcje na coś, co nie jest już częścią naszego życia. Uczy nas szanować inne niż własne kryteria i inne wartości. Taka jest rola „kanonu arcydzieł”. Poszczególne dzieła, którym wyznaczamy role szczytu artystycznych osiągnięć, mogą być przedmiotem wyboru, lecz wyboru takiego nie moglibyśmy dokonać, gdyby nie było owych szczytów, same tylko ruchome piaski – pisze prof. Maria Poprzęcka prezentując na koniec Tęczę – instalacje na Placu Zbawiciela w Warszawie.
Numer ISBN | 978-83-213-4880-3 |
Wymiary | 240x300 |
Oprawa | twarda z obwolutą |
Liczba stron | 308 |
Język | angielski |
Podziel się opinią
Komentarze