Antyukraińska nienawiść wsiąka w społeczeństwo i wnika do jego krwiobiegu. Ekspert bije na alarm

Dokończony zamach na wolne media, embargo na zagraniczne fundusze dla organizacji pozarządowych, cenzura w kulturze, blokada "zepsutego" i "moralnie zgniłego" Netfliksa. Czy tak będzie wyglądała Polska?

Takie sceny rozegrały się we Wrocławiu na marszu z okazji Dnia Niepodległości, 2022 r.Takie sceny rozegrały się we Wrocławiu na marszu z okazji Dnia Niepodległości, 2022 r.
Źródło zdjęć: © East News
Przemek Gulda

Polscy nacjonaliści, przedstawiciele skrajnej prawicy, nigdy jeszcze nie byli tak blisko uzyskania bezpośredniego wpływu na sytuację w Polsce. Są w wyborczych blokach startowych do parlamentu, może nawet do rządu. Teorie i pomysły, które jeszcze niedawno publikowane były co najwyżej w niszowych pismach nazi skinów, które wstyd było czytać w publicznych miejscach, dziś mogą się stać elementem politycznej agendy władzy.

O tym, jak to się stało, jak polska skrajna prawica doszła do dzisiejszej pozycji, opowiada książka "Narodowcy. Z ulic na szczyty władzy", której autorem jest Mariusz Sepioło, a która ukazała się właśnie nakładem oficyny Znak.

Sepioło, dziennikarz związany przez lata z "Tygodnikiem Powszechnym", a dziś z portalem Frontstory.pl, przedstawia w niej bardzo drobiazgowy opis rozwoju tego środowiska i jego miejsca w polskim życiu publicznym od lat 90. do dziś. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiada natomiast, co może się wydarzyć jutro, jeśli Polacy postanowią swoimi głosami w październikowych wyborach dopuścić ich skrajnych nacjonalistów władzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Klapa sondażowa Konfederacji. "Na koniec wychodzi Grzegorz Braun"

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czy po najbliższych wyborach w polskim parlamencie zasiądą przedstawiciele skrajnej, nacjonalistycznej prawicy?

Mariusz Sepioło, dziennikarz Frontstory.pl, autor książek: Z pewnością! Ludzie związani w przeszłości ze skrajną prawicą, z nacjonalistycznymi organizacjami, takimi, jak ONR czy Młodzież Wszechpolska, są od dawna wśród członków PiS i Suwerennej Polski. W szeregach tej drugiej tego typu poglądy są szczególnie wyraźne.

Są na to jakieś dowody?

Janusz Kowalski i Anna Siarkowska w 2021 r. serdecznie witali się z Robertem Bąkiewiczem z tyłu sceny na Rondzie Dmowskiego, zanim były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości na tę scenę wyszedł, by przemawiać do uczestników marszu 11 listopada. Rok później w tym samym marszu, obok Kowalskiego, szedł już dumnie szef jego partii Zbigniew Ziobro. W ujawnionych przez Poufną Rozmowę mailach Michał Dworczyk ciepło wypowiadał się o współpracy z narodowcami, mając na myśli tych od Bąkiewicza, który właśnie teraz robi sobie polityczną kampanię w Radomiu, skąd – takie chodzą słuchy – zamierza prawdopodobnie kandydować na posła.

Całkiem niedawno ludzie Bąkiewicza zbierali w centrum Warszawy podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o niemieckich reperacjach, realizując w praktyce antyniemiecką narrację PiS z tej kampanii wyborczej. Z jakiej partii może wystartować Bąkiewicz? Tego chyba wszyscy się domyślamy. Bo wszyscy wiemy, które środowisko klepnęło blisko 10 mln zł dotacji i grantów dla organizacji, które Bąkiewicz zakładał.

Czy tacy ludzie mogą znaleźć się też w polskim rządzie?

Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Wiele zależy od szczegółowych wyników wyborów i sejmowej arytmetyki. Nie mam jednak wątpliwości co do jednego: po obu stronach ewentualnego sojuszu – po stronie PiS i Konfederacji, na którą składa się także Ruch Narodowy – są ludzie, którzy dla utrzymania lub zdobycia władzy zrobią wiele, jeśli nie wszystko. Ułożenie się z ludźmi Bosaka po jednej stronie – i oderwanie od Mentzena i Brauna po drugiej – to bardzo prawdopodobne scenariusze.

Nie byłby to pierwszy raz...

Tak, warto pamiętać, że w rządzie był znany podlaski nacjonalista Adam Andruszkiewicz, a sekretarzem stanu w MEN jest kandydat na radnego z ramienia Ruchu Narodowego Tomasz Rzymkowski. W przeszłości PiS podpisywał "pakt stabilizacyjny" z nacjonalistami od Romana Giertycha. Z jednym z polityków LPR z tamtych czasów spieram się zresztą w książce. Sojusz "miękkiej" prawicy z tą twardą to wcale nie science fiction. Raczej realpolitik.

Czym to wszystko grozi? Jakie to może przynieść skutki dla systemu prawnego albo stosunków społecznych?

W okolicach 2015 r., tuż przed podwójnym wyborczym triumfem PiS i wprowadzeniem narodowców do sejmu przez Kukiza, zauważyłem pewien trend, który widoczny był szczególnie w internetowych dyskusjach, komentarzach pod artykułami, na popularnych forach i portalach społecznościowych. Nazwałem go wtedy na własny użytek "tęsknotą za osiłkiem".

"Narodowcy. Z ulic na szczyty władzy"
"Narodowcy. Z ulic na szczyty władzy" © Materiały prasowe

Na czym to polegało?

To była taka wyrażona nie wprost potrzeba, aby w polityce pojawił się ktoś, kto przyjdzie i "zrobi porządek". Wszystkich tych miękkich, mnożących pytania i wątpliwości demokratów, liberałów, lewaków, "cyklistów" i wegan weźmie za mordy i ustawi do szeregu. I taki osiłek przyszedł osiem lat temu.

Wziął, co uważał za własne, rozwalił, co chciał rozwalić i nikt nie miał odwagi - albo siły - aby mu się przeciwstawić. Przez osiem lat ten osiłek rozprawiał się z nami za pomocą gołych pięści. Obawiam się, że może przyjść taki, który za plecami będzie trzymał bejsbola albo kastet.

I co nam zrobi?

Wyobrażam sobie te całkowicie puszczone hamulce w upolitycznianiu prokuratury i sądów. Szkoły wielbiące już nie Jana Pawła II, ale lefebrystów modlących się po łacinie i usprawiedliwiających karę śmierci. Te miliony z grantów na jedynie prawomyślne, nacjonalistyczne i katolickie stowarzyszenia i fundacje, które powstają dzień przed terminem składania wniosków. Dokończony zamach na wolne media, embargo na zagraniczne fundusze dla organizacji pozarządowych. Może jakiś rodzaj policji obyczajowej, bo czemu nie? W końcu cyberpolicję już mamy.

Brzmi groźnie. Coś jeszcze?

Cenzura w teatrze, muzyce i literaturze, blokada "zepsutego" i "moralnie zgniłego" Netfliksa – naczelnego wroga tradycjonalistów. Brzmi jak fantazja? Polecam poczytać "Szczerbiec", "Szturm albo "Politykę narodową". Z tych lektur wyłania się obraz człowieka, którego chcą "kształtować" nacjonaliści.

Czy to dziś margines polskiej sceny politycznej, czy raczej część mainstreamu?

Ani margines, ani mainstream. To ważna część tej sceny: bardzo widoczna i bardzo słyszalna. Naukowcy, którzy badają nacjonalizm, a z którymi rozmawiam w książce, mówią, że dziś nie grozi nam faszyzm w czystej postaci. Według nich najbardziej niebezpieczne jest zjawisko przenikania agendy nacjonalistów, ich przekazu i poglądów, do głównonurtowej debaty.

Dzięki "silnikom ideologicznym" takim jak ONR czy Młodzież Wszechpolska, które na co dzień "produkują" nacjonalistyczną ideologię i poprzez swoich oddanych członków wysyłają ją w Polskę, ich przekaz na zasadzie osmozy przedostaje się do największych partii i co gorsza – do mediów.

I co złego może z tego wyniknąć?

Anna Sobolewska, współtwórczyni głośnego reportażu "Polscy neonaziści", mówi mi w książce, że po emisji jej materiału politycy Ruchu Narodowego, którego działacz był znajomym organizatora leśnej imprezy na cześć führera, nadal byli chętni goszczeni w popularnych programach telewizyjnych. I nadal nie stawiano im najtrudniejszych pytań. Tak jakby nic się nie stało.

Ludzie przez chwilę pokręcili głowami z oburzeniem tą płonącą swastyką, pośmiali się z nazistowskiej flagi ułożonej z wafelków na torcie, a potem zapomnieli.

Powtarzane od lat postulaty ONR, Młodzieży Wszechpolskiej, Niklotu, NOP i Bąkiewicza nam się "osłuchują", słyszymy je na ulicach, w telewizji i widzimy na banerach tak często, że powoli przestają nas szokować. Z czasem te hasła zaczynają przenikać do przekazów największych partii. Czym była narracja o "pasożytach" i "pierwotniakach", które według Jarosława Kaczyńskiego mieli do nas przynieść imigranci w 2015 r., jeśli nie parafrazą rasistowskiego, ksenofobicznego ścieku, który w latach 90. kolportowali w Polskę Leszek Bubel albo Bolesław Tejkowski?

Na ile Konfederacja zagospodarowała dziś skrajnie nacjonalistyczne środowisko, a na ile się od niego odżegnuje i odcina?

Konfederacja stoi dziś na trzech filarach: korwinowskiej Nowej Nadziei Sławomira Mentzena, Ruchu Narodowym i Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Dwa z trzech filarów tworzą nacjonaliści, a w przypadku frakcji Brauna dodatkowo wielbiciele Putina i wrogowie Ukrainy.

Więc tak: Konfederacja sama w sobie składa się z nacjonalizmu. Ale nie jest i nie była partyjną reprezentacją całego środowiska. Ono składa się z wielu nurtów i odłamów, które staram się pokazać w książce.

Wielu narodowców nie głosuje na Konfederację, z różnych powodów. Jednym z nim jest obecność korwinistów, innym, chyba ważniejszym, jest frustracja spowodowana tym, że kiedy Ruch Narodowy stał się partią, to odciął się od swoich "ulicznych" korzeni i porzucił po drodze wielu wiernych działaczy. Narodowcy mają pretensje, że politycy przebrali się w ładne garnitury i bratają się z resztą klasy politycznej.

Mają rację w tych pretensjach?

Ruch Narodowy nie odżegnuje się od całego środowiska. Nigdy nie potępił agresywnych występków narodowców z marszu niepodległości, nie odciął się od brutalnego i powiązanego ze światem przestępczym środowiska pseudokibiców. Ta partia wyłoniła się z marszu 11 listopada, to tam padały pierwsze deklaracje o jej stworzeniu. I jej politycy dobrze wiedzą, że odcięcie się od tych korzeni mogłoby ich kosztować utratę tego kilku, może kilkunastoprocentowego poparcia.

A na ile obecny jest dziś jeszcze na polskiej scenie politycznej stereotypowy skin-kibic-nazista? Czy to już tylko relikt lat 90.?

Na scenie politycznej go dzisiaj nie ma. Powodów jest kilka. Po pierwsze, nazi skini, a tym bardziej nazi kibole - o czym też piszę w książce - mieli w sobie element antypolityczny, antysystemowy. Bili się z policją, a policja reprezentowała państwo. Nigdy nie myśleli o upolitycznieniu swojego środowiska. Tylko nieliczni desperaci - jak Bolesław Tejkowski czy Adam Gmurczyk - korzystali z ich fizycznej siły, by wypełniać nią szeregi swoich partii i stowarzyszeń. Choć podobno nigdy "łysych" zbytnio nie cenili.

A inne powody?

To też po prostu upływ czasu i zmiana pokoleniowa. Dzisiaj skini z lat 90. mają po 40, 50 lat, wielu z nich założyło rodziny, poszło do pracy, otworzyło legalne biznesy. Niektóre prosperują bardzo dobrze. Bardzo nie chcą, aby kojarzyć ich z dawnymi czasami.

Ale to nie znaczy, że nie wierzą już w to, co głosili wtedy. Wierzą. I nie znaczy, że nie mają tatuaży ze swastykami. Mają. Chodzą nawet w marszach niepodległości, a niektórzy udzielają się w organizacjach nacjonalistycznych nowego typu. Działacze ONR przyznawali mi, że osobiście znają "starych skinów". Ale dla nich to ktoś w rodzaju starszych wujków albo kolegów z kilku klas wyżej. Patrzą na nich z pewnym szacunkiem, może nawet z podziwem, że przetrwali tamte czasy. Ale o zdanie ich raczej nie pytają.

Czy "nacjonalistom w garniturach" nadal zdarza się, jak 20 lat temu, wykorzystywać to środowisko jako agresywną bojówkę?

Jeśli dzisiaj istnieją grupy, które mają coś z bojówek, to w łonie najbardziej radykalnych organizacji i nieformalnych grup, np. wśród Trzeciej Drogi (nie mylić z projektem Hołowni i Kosiniaka-Kamysza – chodzi o stowarzyszenie Trzecia Droga – przyp. red.) i Autonomicznych Nacjonalistów. Może noszą przy nosie noże, pałki i gaz pieprzowy, ale nie używają go tak chętnie, jak dawniej ci starsi, dla zabawy i tępienia punków, metali i innych "brudasów". Rzadziej ścierają się z Antifą. Bardzo uważają na kartotekę karną, nie wdają się w niepotrzebne konflikty. Raczej nie wchodzą głęboko w półświatek przestępczy. Wolą działać w ciszy.

Na ile środowisko skrajnej polskiej prawicy jest dziś zinfiltrowane albo inspirowane czy może wręcz sterowane z Kremla?

W książce poświęcam temu cały rozdział. 24 lutego 2022 r. środowisko pękło na dwie części, których zręby tworzyły się tak naprawdę od wielu lat. Część jednoznacznie potępiła agresję Rosji i Putina na Ukrainę, tak jak wspomniani Autonomiczni Nacjonaliści czy ONR-owcy.

Część rzuciła się do organicznej pracy oczerniania Ukrainy i Ukraińców, powtarzania antyukraińskiej propagandy, wychwalania potęgi Putina i propagowania przyjaźni polsko-rosyjskiej. Jeśli dobrze pogrzebać w ich życiorysach, szybko dostrzeże się ich podejrzane związki.

Co to za związki?

Ścieżki prędzej czy później wiodą do kremlowskich propagandystów, którzy do rozsiewania prorosyjskiego przekazu rekrutują nacjonalistów w całej Europie, nie tylko w Polsce. Na naszym kontynencie istnieje cała siatka nacjonalistycznych działaczy rozpowszechniających wizję "ruskiego miru" na zlecenie i za pieniądze Kremla.

W Polsce robił to m.in. Obóz Wielkiej Polski, inspirowany i opłacany za pośrednictwem rosyjskiego propagandysty białoruskiego pochodzenia Aleksandra Usowskiego.

Jak ideologię i praktykę działania środowiska nacjonalistycznego zmienił nagły, masowy napływ uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy?

Jeden z moich rozmówców pojechał 11 listopada do Wrocławia na marsz organizowany przez Jacka Międlara, gdzie razem z tłumem skandował "To jest Polska, nie Ukropolin". Zasięg jego działań jest i tak dużo mniejszy niż zasięg posła Konfederacji Grzegorza Brauna, który w sieci rozpętał akcję dezinformacyjną pod hasłem "Stop ukrainizacji Polski". Przykłady państw w Europie i na świecie pokazują, że wszędzie tam, gdzie pojawia się zjawisko imigracji, siły o charakterze nacjonalistycznym zaczynają rosnąć.

Jak to się przekłada na realne poparcie Konfederacji?

Moim zdaniem na sondażowe wzrosty tej partii, na którą - przypomnę - składa się też Ruch Narodowy, szerzona przez narodowców narracja o "zagrożeniu" ze strony Ukrainek i Ukraińców, ma rzeczywisty wpływ.

Co ciekawe, w podobnych tonach wypowiadał się wysoko postawiony polityk tej partii, z którym do książki rozmawiałem tuż po wybuchu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Wtedy też mówił mi o zagrożeniach migracją, ale z Bliskiego Wschodu. Kiedy rok później w Polsce pojawiły się miliony uchodźczyń i uchodźców z Ukrainy, jego partia podmieniła w powtarzanym od lat przekazie jeden element: kierunek, z którego ma przychodzić "zagrożenie". Teraz już nie z Bliskiego Wschodu, ale z Ukrainy.

Czy pomagający Ukrainie jak tylko się da Polki i Polacy są jeszcze podatni na antyukraińską retorykę?

Coraz bardziej. Narracja rozpowszechniana przez Brauna, Kamratów Olszańskiego i setki internetowych trolli zrobiła swoje. Nienawiść wsiąka w społeczeństwo i wnika do jego krwiobiegu. Sfrustrowani sytuacją ekonomiczną ludzie zaczynają szukać źródeł problemów, pytać, dlaczego jest tak źle, a wtedy radykałowie przynoszą na tacy gotową odpowiedź: to przez tych zza wschodniej granicy. Dochodzi do tego niejasna polityka polskiego rządu, który nie robi nic, żeby przybywających przecież do Polski od wielu lat imigrantów z Ukrainy integrować z resztą społeczeństwa. I przepis na tragedię gotowy.

Widać to już gołym okiem?

Idę do fryzjera i słucham opowieści, jak to "Ukraińcy się wpychają do kolejek w przychodniach", jak to "dzieci Ukraińców zajmują miejsca w żłobkach i przedszkolach". Nacjonalistyczne organizacje i partie, w odróżnieniu od wszystkich innych, ciężko pracują u podstaw. Organizują wykłady, pogadanki, spotkania wokół książek, wycieczki, pielgrzymki, kursy i szkolenia. Swoim działaczom i sympatykom wtłaczają codziennie solidny ładunek ideologii, z którą z kolei ci idą do szkół, zakładów pracy, do rodzin. Ta ideologia sączy się w dół społecznej hierarchii jak krew z rozdrapanej rany.

A jak wyglądają dziś relacje polskich nacjonalistów z Kościołem? Czy polski nacjonalizm jest katolicki, czy polski katolicyzm jest nacjonalistyczny?

Zdecydowana większość narodowców to katolicy. Więc tak: polski nacjonalizm jest katolicki. Co prawda zdarzają się różne pomniejsze odłamy, coraz popularniejszy w radykalnym środowisku jest neopoganizm, przywiązanie do starosłowiańskich wierzeń, ale to ciągle margines. Pytanie: co znaczy "katolicki" w przypadku młodych nacjonalistów? Kilku moich rozmówców opowiadało mi o pewnym rozczarowaniu Kościołem, ale nie z powodu krzywd, które wyrządza dzieciom, nie z powodu rozpasania biskupów czy związków z polityką.

To jaki mają problem z Kościołem?

Jest dziś zbyt nowoczesny, zbyt liberalny, "miękki". Wielu z nich chodzi na msze trydenckie, które odbywają się w obrządku sprzed II Soboru Watykańskiego: ksiądz odwrócony jest tyłem do wiernych, msza odbywa się po łacinie. Ale chodzi nie tylko o rytuały.

Jeden z moich rozmówców w pewnym momencie wyciągnął katechizm Piusa X i zaczął cytować fragment uzasadniający zabijanie "w niektórych przypadkach". Wielu z nich popiera karę śmierci. Z czego bierze się popularność Jacka Międlara w tym środowisku? Poglądy, które głosi, i które pokrywają się z większością poglądów uczestników marszu niepodległości, to jedno. Moim zdaniem chodzi o pogardę, z jaką Międlar pisze i mówi o polskim Kościele, o "wylęgarni homoksięży", jak w swojej książce nazywał Wrocław, gdzie w parafii jako młody wikariusz spędził kilka lat.

Piszesz o tym, że stadiony przestały być inkubatorem polskiego nacjonalizmu. Co dziś nim jest?

Internet, media społecznościowe. Praca u podstaw, którą codziennie wykonują narodowcy, to dzisiaj przede wszystkim fora, grupy dyskusyjne, Facebook, Telegram, X (dawniej Twitter). Toczy się tam nieustająca nawet na chwilę dyskusja, w której narodowcy potrafią się między sobą spierać, kłócić, potem dogadywać i organizować.

Podsumowując. Czy polski nacjonalizm jest dziś na fali wzrostowej, czy raczej schyłkowej?

Narodowcy rosną w siłę, ale moim zdaniem stoją przed przełomowym momentem: albo sięgną po władzę, albo stracą tę szansę na długie lata. Jeśli w kolejnych wyborach - i następnych, jeśli szybko dojdzie do przedterminowych - nie uda im się współtworzyć rządu, stracą swoje pięć minut.

Do głosu właśnie dochodzi pokolenie najmłodszych wyborców, wśród których dominują liberalne, postępowe poglądy. Narodowcy to doskonale wiedzą, mówili mi o tym. Mają świadomość, że pokolenie, które już niedługo będzie decydować o tym kraju, odsunie od głosu nie tylko "miękką" prawicę w stylu Kaczyńskiego i Ziobry, ale także tę twardą w typie Bosaka i Mentzena.

Z drugiej strony z historii wiemy, że dojście nacjonalistów do władzy - tak jak było w przypadku Ligi Polskich Rodzin w 2006 r. - wywołuje pewne ruchy odśrodkowe, których nie da się kontrolować. Politycy tworzący władzę ulegają jej mechanizmom, wchodzą w buty tych, z którymi przed chwilą wojowali. Wtedy partyjne i społeczne "doły" się od nich odwracają. Środowisko dzieli się na coraz liczniejsze nisze i słabnie.

Jak się dziś najskuteczniej bronić przed tym wszystkim?

Nie zamykać oczu. Patrzeć, widzieć, słuchać i czytać. Próbować zrozumieć.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie""Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]