"Nogi za pas i do Zabrza"
Arka Szarmacha stracić nie chciała, więc zaczęła straszyć go wojskiem. Dodatkowo do Gdyni przyjechali przedstawiciele Legii Warszawa, żeby ściągnąć go do stolicy. Szczęśliwie gdyńska drużyna była wtedy na obozie w NRD. Tylko dzięki chłodnej głowie brata, Andrzejowi udało się uciec pociągiem do Zabrza. Przez całą drogę jednak dręczyły go wątpliwości. "Coś ty najlepszego zrobił? Przecież łapy wyciągnęła po mnie Legia, a zatrzymać chciała Arka! A ja co? Nogi za pas i do Zabrza! Banita i dezerter w jednym! Co to mogło oznaczać? Kłopoty, wyłącznie kłopoty!" - wspomina legendarny snajper w autobiografii - "Andrzej Szarmach - diabeł nie anioł".
- Nie miałem wyjścia, a stały przede mną dwie możliwości: albo iść do wojska, albo zdecydować się na niepewną przyszłość w Górniku. Wybrałem więc Śląsk. Co prawda musiałem poczekać jakiś czas, aż sprawy się unormują. Na szczęście skończyło się dobrze - dodaje były zawodnik w rozmowie z książki.wp.pl.