Jacek Gmoch: Zazdrośnik przekonany o swojej wielkości
Tego ostatniego, "doktora piłki nożnej", były napastnik wspomina wyjątkowo źle. To Gmoch po zakończonych srebrnym medalem olimpijskim igrzyskach w Montrealu przejął reprezentację Polski. "Oto pojawił się zazdrośnik z ogromnym kompleksem Kazimierza Górskiego. Człowiek, który nie mógł przeboleć, że Kaziu zrobił tak wielką trenerską karierę. Dwie olimpiady i mistrzostwa świata - z każdej z tych imprez przywoził medale. On myślał, przeświadczony o swojej wielkości, bo przecież wszystkie rozumy pozjadał, że te sukcesy przykryje swoimi. I sparzył się" - ocenia "Diabeł", który, podobnie jak i inne "Orły Górskiego" podpisał w 2010 roku list otwarty w sprawie Gmocha, który ukazał się w "Przeglądzie Sportowym". Byli gracze zarzucili byłemu trenerowi "zakłamanie", "bezczelność i "awanturnictwo", oraz nazwali "mącicielem", który w końcu powinien przestać przeszkadzać polskiej piłce.
- Dzisiaj trudno mi nawet przypomnieć sobie wszystkie pomysły Gmocha, ale miał ich naprawdę wiele. Chciał wprowadzać różne systemy, które oczywiście się nie sprawdzały. Kiedyś zamknął wszystkich zawodników w klinice na trzy dni. Siedzieliśmy tam i przechodziliśmy różne badania, po których okazało się, że ci najlepsi z kadry w ogóle nie nadają się do uprawiania tego sportu. Z jednego z testów wyszło mu natomiast, że ja i Lubański za nic w świecie nie możemy grać razem. I oczywiście się do tego stosował - ironizuje późniejszy gwiazdor francuskiej piłki.