Fałszerstwa i bójki
Wraz z rosnącą sławą Bundu, nastawały czasy, w których grzech popełniany w słusznej sprawie mógł zostać uznany za cnotę. Amerykański półświatek, w którym również było niemało Żydów, zaczął się żywo interesować nazistowskimi krzykaczami. Sam "Mickey" Cohen, do tej pory przynoszący żydowskiej społeczności wstyd lichwiarstwem, kradzieżami i nielegalnym hazardem (że o brutalnych morderstwach nie wspomnę), Meyer Lansky czy "Lucky" Luciano, stali się dla Strażników Słowa i Prawa szansą na wyczyszczenie Ameryki z brunatnych naleciałości. Sam wielki rabin Wise zwrócił się do Lansky'ego o pomoc. Bandyta swój honor miał i stwierdził, że da Bundowi nauczkę pro publico bono. Pięści poszły w ruch.
Co ciekawe, sukcesy gangsterów wywołały gromki sprzeciw żydowskiej prasy, przeto Lansky musiał zaprzestać swego procederu.Inni, którzy trochę mniej troszczyli się o opinię, nie mieli tych skrupułów obijając nazistów przy każdej możliwej okazji. Wszyscy oni, do cna zdeprawowani, zdałoby się, za nic mający Prawo i Księgę, gdy przyszedł czas próby, pałkami, kastetami i pięściami postanowili bronić bogobojnych współbraci.