"Aliens: Ratunek" i "Aliens: Labirynt" – podwójna dawka emocji [RECENZJA]
Wydawnictwo Scream od dawna rozpieszcza fanów "Obcego" w naszym kraju. I raczej nie zamierzają przestać, o czym świadczą kolejne dwie nowelki z tego uniwersum: "Aliens: Ratunek" i "Aliens: Labirynt".
Oba komiksy (twarda oprawa, 170x260mm, 96-120 stron na papierze kredowym) prezentują zamknięte, niezależne historie, które można czytać bez znajomości wcześniejszych serii. "Aliens: Ratunek" Briana Wooda z rysunkami Kierana McKeowna nawiązuje do prawda do wydanego u nas "Aliens: Opór" (i gry "Aliens: Izolacja"), ale bardzo łatwo jest się połapać w scenariuszu i odwołaniach do wcześniejszych przygód.
Obejrzyj: "W lesie dziś nikt nie zaśnie" - zwiastun polskiego horroru
W "Ratunku" główny bohater, świeżo upieczony kosmiczny marine Alec Brand, bierze udział w tajnej misji mającej coś wspólnego z legendarnymi bohaterkami: Amandą Ripley i Zulą Hendricks. Alec zawdzięcza im życie, więc kiedy tylko nadarza się okazja, by ich ścieżki znowu się przecięły, nie waha się ani chwili. Oczywiście nie będzie to zwykłe spotkanie z pogaduszkami i herbatą, a pompujące adrenalinę starcie z kosmicznymi bestiami.
"Aliens: Ratunek" spodoba się fanom "Oporu" nie tylko ze względu na powracające bohaterki. To nieskomplikowana, naładowana akcją historia z lekkim twistem, którą czyta się jednym tchem. Nie jest to coś, co zostanie w pamięci na dłużej, ale jest tu kilka ciekawych i świeżych, jak na uniwersum "Aliena", pomysłów.
O ile "Aliens: Ratunek" to rzemieślnicza robota i lektura uzupełniająca, to "Aliens: Labirynt" to jeden z lepszych (obok "Aliens: Dark Orbit") komiksów z tego uniwersum, jaki ostatnio czytałem. Starsi czytelnicy zapewne pamiętają wydanie TM-Semic sprzed ponad 20 lat. Ale nowe od Scream - w twardej oprawie i na papierze kredowym - to zupełnie inna liga.
"Aliens: Labirynt" to komiks enigmatyczny, niepokojący, ze świetnymi ilustracjami Killiana Plunketta, sugestywnie przedstawiającego przemoc i brud stacji kosmicznej. Czytelnik jest od razu wrzucony w wir akcji - widowiskowa strzelanka prowadzi do przewidywalnego finału, ale to dopiero preludium o wiele spokojniejszej, choć nie mniej emocjonującej opowieści. Pułkownik doktor Crespi, uczestnik testu broni, który wymknął się spod kontroli, trafia na stację kosmiczną doktora Paula Churcha. Crespi ma zostać jego nowym asystentem, choć nie ma pojęcia, co właściwie będzie należeć do jego obowiązków. Church na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie czarnego charakteru w typie szalonego naukowca, ale nie wszystko jest w tej historii oczywiste.
Jim Woodring umiejętniej połączył kilka wątków, osobistych dramatów i ukrytych motywacji. "Aliens: Labirynt" trzyma w napięciu do samego końca i nawet kiedy wszystkie karty są już wyłożone na stół, scenarzysta wyciąga kolejnego asa. Świetna lektura z wyjątkowymi pomysłami poszerzającymi naszą wiedzę o ksenomorfach. Jeżeli macie w najbliższym czasie kupić tylko jeden komiks z uniwersum "Obcego", to niech to będzie "Aliens: Labirynt".