"Aliens - Dead Orbit": lektura obowiązkowa [RECENZJA]
"Aliens - Dead Orbit" to najlepszy komiks z uniwersum "Obcego", jaki czytałem. Znakomita rzecz nie tylko dla fanów ksenomorfów.
Komiksowych adaptacji, spin-offów, kontynuacji i prequeli filmów z serii "Alien" jest cała masa. Także polski czytelnik nie może narzekać na brak publikacji o tej tematyce, choć głównym grzechem wielu takich komiksów jest znikoma różnorodność. "Alien – Dead Orbit" jest tutaj chlubnym wyjątkiem, bo choć historia nie jest oryginalna i odkrywcza, to sposób jej poprowadzenia w połączeniu ze znakomitą oprawą graficzną daje imponujący efekt.
Obejrzyj: "Kraina lodulodu 2" - polski zwiastun
Zaczyna się standardowo. Załoga stacji Weyland-Yutani trafia na nieoznakowany statek dryfujący po orbicie. Nie przeczuwając zagrożenia wchodzą na pokład i znajdują nieprzytomnych ludzi w kriokabinach. Jak nietrudno zgadnąć, chęć niesienia pomocy mści się na kosmonautach, którzy wkrótce stają oko w oko z wiadomym zagrożeniem.
"Alien – Dead Orbit" to znakomity powrót do początków filmowego "Obcego". Brudnego, mrocznego, klaustrofobicznego horroru, w którym walka o życie wydaje się skazana na porażkę. James Stokoe nie poszedł jednak po linii najmniejszego oporu i nie próbował opowiedzieć swojej wersji wydarzeń z filmu Ridleya Scotta, zmieniając nieco miejsce akcji i aktorów dramatu. Wspólny mianownik jest widoczny, więc fani "Ósmego pasażera Nostromo" będą zachwyceni czytając "Dead Orbit", jednocześnie Stokoe zastosował ciekawą narrację i wymyślił mistrzowskiej zaskoczenie. Niby nic wielkiego, ale trudno sobie wyobrazić tę historię z innym finałem.
James Stokoe jest także autorem znakomitych ilustracji. Jego tła z wnętrzami statku kosmicznego i skomplikowanych aparatur nieprzypadkowo przywodzą na myśl twórczość Masamune Shirow ("Appleseed", "Ghost in the Shell"). Autor wspomniał o tej inspiracji w dodatku na końcu komiksu, gdzie zamieścił ilustracje z wczesnej wersji "Dead Orbit". Okazuje się, że początkowo miała to być napakowana akcją historia w stylu drugiego filmu. Na szczęście koncepcja przeszła gruntowne zmiany i dostaliśmy znakomitą lekturę, która góruje nad wieloma komiksami na licencji "Aliena".