O Ryszardzie Kapuścińskim:
Świat oglądany oczami Ryszarda Kapuścińskiego nie był światem w uogólnieniu, ale światem pojedynczości, pełnym ubogich, bezimiennych ludzi. Reporter nie dał się oczarować polityce, którą się zresztą pasjonował jako obserwator. Bo wiedział, że we władzy zwykle chodzi o władzę i jej utrzymanie, o nic więcej. Był osobą publiczną, a przecież wolny od zajadłości, która dziś z życiem publicznym się kojarzy. Może dzięki wielkości, którą osiągnął, niejako mimo woli, której, owszem, był świadomy, jednocześnie stając się coraz bardziej skromny, by nie powiedzieć - coraz bardziej pokorny. Kiedyś wyznał przyjacielowi, że chciałby być zapamiętany jako poeta i jako autor aforyzmów.
Opowiem, nie wiem, czy to będzie aforyzm? W zorganizowanym przez "Tygodnik Powszechny" sądzie nad wiekiem dwudziestym występował jako świadek oskarżenia. Ukazując wstrząsającą wizję, powiedział: "Świat jest bardzo niesprawiedliwym miejscem i ta niesprawiedliwość wciąż się pogłębia". Wiedział o tym i wierzył, słusznie chyba, że pisanie - takie jak to jego - może świat ulepszyć. (...)