O Leszku Kołakowskim:
Choć znam katolickich filozofów, którzy nigdy nie zaakceptowali myśli Kołakowskiego, to wiem, że jest wielu wierzących, dla których, jak dla mnie, był mistrzem krytycznego myślenia o tych sprawach. Nie potrafię pisać o jego wielkości, bo jakiekolwiek ocenianie go byłoby z mej strony arogancją. Wypada przypomnieć, jak wielkim był autorytetem: przyszły papież, kard. Joseph Ratzinger, jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, pisząc magistralne wprowadzenie do nowego, po przeszło trzydziestu latach, wydania swej najgłośniejszej książki ("Wprowadzenie w chrześcijaństwo"), cytuje tylko jednego autora, jest nim właśnie Leszek Kołakowski. (...)
Trzy dni po śmierci telewizja wyemitowała stare nagranie rozmowy młodych Katarzyny Janowskiej i Piotra Mucharskiego z profesorem. Rozmówcy zadawali trudne pytania. Uderzyło mnie to, jak wiele razy Leszek Kołakowski odpowiadał im: "tego nie wiem". My stale usiłowaliśmy tworzyć wokół niego atmosferę mędrca, który odpowie na wszystkie pytania, ale on okazywał się mądrzejszy i spokojnie mówił: "tego nie wiem". (...)
Kiedy pisano o nim "filozof katolicki", wzruszał ramionami i mówił: "nie jestem filozofem katolickim". Mówiono: jest Żydem. Wspomniał mi o tym, dodając, że nic na to nie poradzi, ale Żydem nie jest. Był tak niezwykły, że niektórzy usiłowali go siłą zamknąć w jakiejś znanej kategorii. Daremnie. Był Leszkiem Kołakowskim, sobą i nie próbował udawać kogoś innego. Sobą in continuum.