O Stefanie Kisielewskim, popularnym Kisielu:
Czy znałem Kisiela? Tak, oczywiście, wiele lat. Lecz naprawdę go nie znałem. Wciąż mnie zaskakiwał. Spotykaliśmy się w redakcji, gdzie czasem bywał, na jakichś konwentyklach redakcyjnych. Spotkaliśmy się w Paryżu, kiedy tam mieszkałem, a on przyjechał na dłuższy pobyt. Towarzyszyłem mu, gdy po śmierci syna odwiedził Rzym, a ja poprosiłem ks. Dziwisza, by Kisiel mógł odwiedzić papieża, co nie napotkało na żadne trudności, bo Jan Paweł II Kisiela znał i pilnie czytał jego felietony.
Odnosił się do mnie z sympatią, a ja podziwiałem go i patrzyłem na niego jak na dziwny wybryk natury (ludzkiej). Kisiel nie był podobny do nikogo, był (w moich oczach) kategorią sam dla siebie. Zaskakujący, zabawny i niezwykle inteligentny, czasem złośliwy. A całkiem w środku tragiczny.