Trwa ładowanie...
recenzja
02-08-2010 16:26

Żyjący czasem teraźniejszym

Żyjący czasem teraźniejszymŹródło: Inne
d2wyx0q
d2wyx0q

„Zawsze dwudziestolatki". Oj, chyba nie, skoro ich młodość zakończyła się bezpowrotnie w latach 70., wraz z zakończeniem pewnej epoki w polskim komunizmie (koniec „środkowego PRL-u"). Pełno w tej książce filmowców z łódzkiej filmówki, których zdjęcia do dziś zdobią budynek rektoratu, a etiudy filmowe stanowią obowiązkowy wstęp dla studentów nowych roczników. Pojawiają się nazwiska znane i mniej znane, okryte chwałą ale i przeciętnymi zdolnościami, pozwalającymi zrealizować tylko jeden wielki film, ale za to określany mianem kultowego. Ot, „złota młodzież PRL".

Gdyby tak policzyć, to owi „zawsze dwudziestoletni" mają dzisiaj po 70. lat z hakiem, cieszą się powszechnym szacunkiem albo od wielu lat z szacunkiem mówi się o ich twórczości i śmierci, która przyszła zbyt szybko. Marek Hłasko , Agnieszka Osiecka , Krzysztof Komeda , Andrzej Wajda czy Roman Polański , Janusz Głowacki , Zbyszek Cybulski , Czesław Niemen , Leopold Tyrmand , Franciszek
Walicki
– to tylko kilku bohaterów tej książki. Ich życie toczyło się w kilku ośrodkach w Polsce. I tak Łódź była ośrodkiem filmowym, twórczym, aktorskim. Wiadomo było, że artyści nie są do końca normalni, a więc i władza dawała im względny spokój oraz pieniądze na realizację kolejnych dzieł w zamian za dziękczynny list, skierowany do towarzysza pierwszego sekretarza. Kraków to przede wszystkim "Piwnica pod Baranami" z wszechobecnym duchem Piotra Skrzyneckiego. I na koniec Warszawa jako centrum kulturalne, ze swoim teatrem satyryków z tekstami m.in. Agnieszki Osieckiej, która była reżyserem po łódzkiej filmówce, powstającym właśnie klubem Hybrydy, Remontem, Stodołą, Kabaretem pod Egidą czy Kabaretem Dudek. Może z racji swojej obecności w stolicy autor dosyć szczegółowo jej atmosferę opisuje, uwzględniając nazwiska osób kojarzonych ze złotą młodzieżą.

Przybliża się nam – obecnie znaną – prawdę, że polski jazz był najlepszy, chociaż losy muzyków nie są dowodem na taki stan polskiej muzyki. Za to była i jest miłość. Do cudzych mężów-żon i do alkoholu, czasem do jakichś narkotyków. Ot, życie. Czasem kochało się życie ponad wszystko inne i aby oszczędzić innym swego losu – (nie)świadomie rezygnowało się z posiadania własnych dzieci, które mogłyby zostać obciążone talentem i ciężarem sławy rodzica. Czasem sposobem na zaistnienie było pozowanie, stąd tyle modelek (ach, ta Moda Polska) i aktorek, często amatorek, ale także - były kontakty ze światem aktorskim, twórczym. Także w latach 60. i w 70. uprawiało się coś, co obecnie nazywa się clubbingiem, chociaż lokali było mniej, a alkohol można było nabyć w naprawdę wybranych miejscach. Za to chodziło się na koncerty, co stanowiło pewnego rodzaju wyróżnik. No, i wszędzie miało się towarzystwo w postaci agentów służb bezpieczeństwa, którzy czasem zaliczani byli do grona najbliższych przyjaciół. Było czasem
biednie, bo koszulę trzeba było pociąć na plecach, aby mieć nowy, nieznoszony kołnierzyk, a dobrzy krawcy, dokonujący cudów z garderobą raczej biednych artystów, byli w cenie. Do tego dochodzi konflikt pokoleń: pokolenia, które ukształtowała wojna - pokolenia starszych, i młodych - pokolenia małej stabilizacji, z ograniczonym dostępem do zdobyczy materialnych, za to żyjących w świecie, który ukształtowało pokolenie Kolumbów i działaczy ZMP. Takie zestawienie musiało się skończyć konfliktem.

Po całości spodziewałam się dyskursu socjologicznego – w końcu autor jest cenionym socjologiem kultury. A dostałam książkę trochę biograficzną, trochę historyczną, na pewno opartą na faktach, ze zbiorowym bohaterem – ową „złotą młodzieżą" – która wydaje się być mniej zdefiniowana niż wydawało mi się przed lekturą tej książki.

d2wyx0q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wyx0q