Moskiewskie mikrofilmy
Suworow podkreśla, że najbardziej wartościowi agenci GRU mogli liczyć na specjalne traktowanie i byli bardzo szybko przejmowani przez Moskwę. Priorytetem nie było bowiem ciągłe dostarczanie cennych informacji, ale przeszkolenie wyróżniającego się szpiega i zapewnienie mu bezpieczeństwa. "Przerzucano go do kraju o łagodnym reżimie kontrwywiadowczym, żeby go tam przeszkolić. Jeżeli było to możliwe, agenta przerzucano z bezpiecznego kraju do Związku Radzieckiego. (...) Stamtąd wracał do ojczyzny już jako samodzielny agent i od tego czasu pracował wyłącznie pod kierownictwem Moskwy."
Ośrodek zagraniczny nie miał już nad nim władzy i pełnił jedynie rolę pośrednika między szpiegiem a Moskwą. "Rezydentura, która kiedyś zwerbowała takiego odciętego agenta, mogła po jakimś czasie otrzymać polecenie wyjęcia kontenera z mikrofilmem ze wskazanej skrzynki kontaktowej." Każdy z takich filmów miał dwie warstwy. "W Moskwie na pierwszej warstwie wykonywano zdjęcia zwykłych dokumentów, następnie film przekazywano agentowi i on, używając specjalnego aparatu, robił zdjęcia tajnych materiałów utrwalane na drugiej warstwie filmu." Gotowy film wywoływano w specjalnym laboratorium w Moskwie. Jeżeli zrobiłby to ktoś niepowołany, doszłoby do zniszczenie "warstwy bojowej" z tajnymi informacjami. Wywołane zdjęcia zawierały wówczas treści z "warstwy odwracającej uwagę", która nie wskazywała na pracę agenta. Instytut naukowo-badawczy GRU mógł opracować nawet kilka tysiący wzorów chemicznych dla światłoczułych emulsji takich filmów. - Dla każdej ważnej operacji i dla każdego cennego agenta za każdym razem powstaje
nowy negatyw, którego emulsja posiada unikatowy i niepowtarzalny skład chemiczny i strukturę - przekonuje Wiktor Suworow.
Jakub Zagalski/ksiazki.wp.pl
W tekście wykorzystano fragmenty książki "Szpieg, czyli podstawy szpiegowskiego fachu" Wiktora Suworowa, wyd. Rebis, 2017.