Choć historia nie jest moim głównym hobby, po literaturę wojenną zdarza mi się sięgać wcale nie tak rzadko. Wybieram z niej zwłaszcza te pozycje, w których można wyciągnąć jak najwięcej wiedzy o psychologicznych i socjologicznych aspektach działań wojennych, a więc jeśli opracowania historyczne, to głównie te nie skupiające się wyłącznie na analizach politycznych i strategicznych, jeśli wspomnienia, to raczej nie dowódców poszczególnych armii czy większych formacji, tylko prostych żołnierzy albo cywilów.
Wiele szczegółów dotyczących życia codziennego w Warszawie pod okupacją hitlerowską poznałam już za sprawą lektur z dzieciństwa i młodości (* Kamienie na szaniec* Kamińskiego , Pokolenie Teresy Jackiewiczowej, * Kolumbowie rocznik 20* Bratnego , * Młodego warszawiaka zapiski z urodzin* Stawińskiego ) oraz czytanych później dzienników i wspomnień okupacyjnych (Dzienniki czasu wojny Nałkowskiej , * Pianista* Szpilmana , * Kurier z Warszawy* Nowaka-Jeziorańskiego ), ale i tak, skoro trafiła mi się okazja przestudiowania dzieła omawiającego ten temat w sposób systematyczny, postanowiłam z niej skorzystać.
Na ponad 450 stronach właściwego tekstu - bo kolejnych sto zajmują przypisy, wykaz źródeł i indeks nazwisk - przedstawił autor praktycznie wszystkie aspekty warszawskiej codzienności z lat 1939-1944, poczynając od zestawienia danych demograficznych i nakreślenia ogólnej sytuacji poszczególnych grup mieszkańców (inteligencji, robotników, mieszczaństwa, burżuazji, marginesu społecznego, a także żołnierzy okupanta i volksdeutschów), poprzez detaliczne omówienie warunków bytowych w mieście i toczącego się tam życia kulturalnego, aż po analizę postaw i nastrojów ludności w reakcji na poszczególne wydarzenia. Można sobie zadawać pytanie, czy dzisiaj, we wspólnej Europie, warto jeszcze przypominać tamte czasy. Moim zdaniem warto, podobnie zresztą, jak i wcześniejsze; niezależnie od tego, co myślimy o jakimś fragmencie historii naszego kraju, regionu, miasta, on i tak w jakiś sposób w nas tkwi i nas kształtuje poprzez przeżycia i wspomnienia naszych przodków - a także przestrzega, poucza, daje do myślenia.
Nie mnie, zwykłemu czytelnikowi, osądzać wartość merytoryczną tego studium i wyrokować, czy autor nie pominął jakichś ważnych danych czy tekstów źródłowych. Dla mnie liczy się ogólne wrażenie, przystępność i świadomość, że mam z czym skonfrontować ewentualne szczegóły, które napotkam w innych lekturach poświęconych tej tematyce. I te zadania Okupowanej Warszawy dzień powszedni spełnia w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach. Ten brakujący jeden procent to wyłapane w tekście nieścisłości, wynikające najpewniej z przypadkowych omyłek:
- w cytacie z raportu Delegatury Rządu pt. „Sytuacja inteligencji polskiej pod rządami okupacyjnymi” (str.84) znajduje się sformułowanie: „masowe wyprzedaże nieruchomości(podkreślenie moje -DT), np. książek, obrazów, sprzętów domowych (…)”. Skoro to cytat, to zapewne pomylili się autorzy raportu, ale w takim razie warto byłoby to zaznaczyć w przypisie;
- w podrozdziale omawiającym sytuację warszawskich robotników najpierw czytamy, że „w okresie przedwojennym podobna [czteroosobowa - przyp.rec.] rodzina wydawała na tygodniowe utrzymanie 35 zł, w tym koszt żywności wynosił 18 zł”, akapit niżej podane są „dzienne koszty utrzymania czteroosobowej rodziny robotniczej, wynoszące w lipcu 1939 roku 2 zł 60 gr. (…)” (str.120). Proste przeliczenie sugeruje, że ta ostatnia kwota dotyczy najwyraźniej nie całego utrzymania, lecz samej żywności. Co prawda i tak ważna jest tu nie wartość bezwzględna, tylko skala wzrostu kosztów w kolejnych latach wojny, ale niezgodność daje się zauważyć…
O tym wspominam tylko dla porządku, bo ogólne wrażenie było ze wszech miar pozytywne. * Choć *Okupowanej Warszawy dzień powszedni to poważne studium historyczne, lekkie pióro autora sprawiło, że przebrnięcie przez potężne opracowanie zawierające dziesiątki tabel z danymi statystycznymi, nazw, nazwisk, cytatów i odnośników przyszło mi bez szczególnego wysiłku. Czytało mi się je nie gorzej, niż niejedne autentyczne wojenne wspomnienia i równie dobrze, jak publicystykę historyczną Daviesa , a za sprawą cytowanych przez autora źródeł moja lista książek do przeczytania wzrosła o dobrych kilka pozycji.