Żulczyk nie pije od 7 lat. Mówi, co mu pomogło
Jakub Żulczyk, który sam mierzył się z uzależnieniem, mówi o paradoksie. W kraju, w którym zgodnie z badaniami każdego dnia kupujemy 3 mln tzw. małpek, wciąż trudno przyznać się do alkoholizmu, a w kulturze dominuje narracja o piciu, które uszlachetnia i stanowi element wspólnotowości.
"Jestem trzeźwy od siedmiu lat. Byłem na terapii przez cztery lata i nasłuchałem się tylu historii, że mógłbym pisać o tym do końca życia" - wyznał w rozmowie z "Newsweekiem" pisarz, który nie mógł dopuścić do "zmarnowania tak dobrego materiału".
Pisząc "Informację zwrotną" Jakub Żulczyk chciał "odmitologizować picie i alkohol". Temat, który w jego odczuciu w polskiej literaturze związany jest z uszlachetniającym cierpieniem a w warstwie językowej buduje poczucie wspólnotowości:
"Alkohol przez lata był narzędziem odróżniania naszych od obcych, wódka budowała plemienność. Proszę spojrzeć na język, takie powiedzenia jak: 'znam go' i 'piłem z nim' – to są synonimy. 'Wódki z tobą nie piłem' – to jawne wypowiedzenie komuś zaufania" - zauważa pisarz.
Zobacz: Skiba o aferze wokół słów Żulczyka. "Ktoś zrobił prezydentowi niedźwiedzią przysługę"
Główny bohater najnowszej książki Żulczyka był muzykiem, który stworzył jeden z największych polskich hitów. Dziś Kania jest cieniem swojego sukcesu - utrzymującym się z tantiem samotnym alkoholikiem. W dodatku zaginął mu syn. Choć ojciec wie, że spędził z dzieckiem poprzedni wieczór, niewiele więcej pamięta. Amnezję spowodował nadmiar procentów, które od dawna są dla mężczyzny najlepszym środkiem na problemy tego świata, ale tak naprawdę je przyciągają.
Bohater książki Żulczyka "zaczął pić jak większość z nas. To banalnie proste. Alkohol jest środkiem przeciwbólowym, depresyjnym, otępiającym zmysły. Nikt nie uzależnił się od alkoholu tylko dlatego, że tak świetnie się po nim bawił. Uzależniasz się, bo on przynosi ci ulgę, uwalnia od lęków, niepewności, stajesz się spokojniejszy, otwarty na innych ludzi"- tłumaczy autor.
Pisarz mówi o paradoksie, w kraju, w którym zgodnie z badaniami każdego dnia kupujemy 3 mln tzw. małpek, czyli małych butelek z alkoholem, wciąż trudno przyznać się do uzależnienia. Wolimy chować problem po kieszeniach, niż otwarcie przyznać się do porażek, które ponosimy w wyniku braku kontroli nad swoim zachowaniem i zmierzyć z "łatką alkoholika".
Żulczyk na terapię trafił w wieku 31 lat. "Jak na standardy alkoholika, byłem bardzo młody. Starsi z grupy terapeutycznej, tacy po pięćdziesiątce, mówili: małolat, dostałeś w prezencie 20 lat, nic lepszego nie mogłeś zrobić" - opowiada. Wg jego obserwacji coraz młodsi ludzie trafiają na leczenie, co wydaje mu się pozytywnym zjawiskiem: "Cierpienie psychiczne przestało być tabu, zaczęliśmy o nim wreszcie rozmawiać. Nie wstyd szukać pomocy terapeutów, psychiatrów" - zauważa.