"Starość (...) głupie okrucieństwo o niepojętym znaczeniu"
Ostatnim mężczyzną w życiu Nałkowskiej był młody pisarz, homoseksualista, Wilhelm Mach, który pomagał jej z korektą i przepisywaniem tekstów. Zofia pozwalała mu siedzieć za swoim biurkiem, kiedy sama leżała w "ładnym i śmiałym negliżu", a on odganiał od niej powracające myśli o "zdychaniu" i nieuchronnym upływie czasu. "Starość - cóż za urągowisko, co za kpiny, dzikie, głupie okrucieństwo o niepojętym znaczeniu" - irytowała się bez ustanku, ale przeciwdziałać jej nie mogła.
W grudniu 1954 roku doznała rozległego wylewu. Zmarła po kilku dniach pobytu w szpitalu, chociaż wydawało się, że lekarzom uda się ją odratować. Została pochowana na Powązkach, a data urodzenia, którą wykuto na jej grobie, jest późniejsza o rok. "Ledwie o rok" - powiedziałaby Nałkowska.
Natalia Doległo/ksiazki.wp.pl
W tekście znajdują się fragmenty książek:
I. Kiezler, "Nałkowska i jej mężczyźni. Zwolenniczka wolnej miłości i praw kobiet" , wyd. Bellona, Warszawa 2015.
H. Kirchner, "Nałkowska albo życie pisane" , wyd. W.A.B, Warszawa 2011.