Uprzywilejowani
Rodzina Mary Wattenberg miała wysoką przedwojenną pozycję społeczną, wykształcenie i bardzo zamożnych krewnych. Dawało im to przywileje umożliwiające życie na wyższym poziomie, niż przeciętni mieszkańcy getta. W takim też towarzystwie Mary się obracała - większość z jej przyjaciół uzyskała swą pozycję dzięki Judenratowi, część czerpała profity ze służby w policji żydowskiej, którą Ringelblum otwarcie określał jako zdeprawowaną i niemoralną. Ojciec Mary był właścicielem galerii sztuki, matka urodziła się w Nowym Jorku. Mieli więc to, co zapewniało ocalenie w getcie - pieniądze i obywatelstwo państwa neutralnego. W jej pamiętniku przeczytać możemy, że przybita na drzwiach wizytówka matki z informacją o jej amerykańskim obywatelstwie stała się "cudownym talizmanem przeciwko niemieckim bandytom, bez przeszkód odwiedzającym wszystkie żydowskie mieszkania". Mary doskonale zdawała sobie sprawę ze swojego uprzywilejowania pisząc, że osoby majętne mają dużo większą szansę przetrwania. Wspominała, że ci pozbawieni
przywilejów "mają najwyżej dziesięć procent" szans na przeżycie, zaś "obywatele polscy pochodzenia żydowskiego mogą liczyć tylko sami na siebie". Świadomość ta z każdym miesiącem coraz bardziej ją uwierała.