Zbudź się, szkoda dnia. Wstawaj. Przestań marudzić. Już czas. Ile razy słyszeliśmy to od własnych mam, żon, kochanek? Do roboty. Do szkoły. Weź się w garść. O tym jest nowa książka Anny Quindlen. O wzięciu się w garść, o otrząśnięciu, o tym że zazwyczaj to, co nam się wydaje być końcem świata, jest tylko, i co najwyżej pobudką. Do czegoś innego. Do nowego dnia, nowego życia, nowych perspektyw. Coś się kończy ale coś zaczyna. Fajny w tej książce jest też to ton, jakim autorka stara się nam przekazać te dość oklepane idee. Nie krzyczy, nie poucza, nie wymachuje grożącym paluchem, nie zawstydza nas. Po prostu opowiada. Mało nachalnie, spokojnie, i zupełnie jakby „ot tak”, opisuje historię dwóch dziewczynach, jednej rodziny, kariery i życia codziennego w świecie mediów i szalonych awansów. Opowiada o pozornie nam odległym, zupełnie do nas nie odnoszącym się, świecie wielkiego szołbiznesu. No bo ilu z nas posiadło status gwiazdy telewizyjnej, kto z czytelników zdążył wspiąć się na szczyt i nagle z niego
spaść. Niewielu, prawda?
I tak też to się czyta. Z dystansem. Przynajmniej na początku lektury, poznając historię Megan jednej najpopularniejszych, nowojorskich prezenterek programów telewizyjnych. Czytamy o milionowych kontraktach, setkach tysięcy dolarów wydanych na poczet funduszu reprezentacyjnego, bankietach i dietach. Trochę łapiemy się za głowę, trochę w nią pukamy, trochę współczujemy siostrze Megan, która zawsze w tle, zawsze z boku, zawsze gotowa pomóc. Uratować, wesprzeć. Ot, czytadło o dobrej i złej siostrze. Lekkie, niezobowiązujące. Pozornie. Pozornie, bo w efekcie, okazuje się, że gdzieś w tle tej całej zupełnie prozaicznej historii, klasycznej dla letnich czytadeł, zaczyna dziać się coś więcej. Delikatnie i zupełnie naturalnie wychodzi drugie dno, rzeczy ważniejsze, odpowiednia hierarchia zdarzeń i priorytetów. Epizody ze świata kompletnie odmiennego do tego, o którym wydaje się być ta książka. I co ciekawe, to nie autor mówi nam, co jest ważniejsze, a co nie. Sami, naturalnie, dochodzimy do takich wniosków, sami
krzyczymy "Zbudź się! Szkoda dnia”. Są rzeczy ważniejsze, i dramaty o wiele bardziej dramatyczne, złamany obcas to nie wszystko...
Ta książka to też piękna opowieść o lojalności, miłości, przyjaźni i poświęceniu. Rodzinie, i o tym jak ważne jest by w życiu mieć kogoś, na kim w chwilach złych i smutnych, w momencie porażki, możemy się wesprzeć. O tym jak w szalonym tempie, w którym mijają nam dni, gubimy coś, co ważniejsze jest niż kariera i sukces. I o odpowiednim dystansie, którego musimy nabrać, by zdrowo spojrzeć na swoje życie. A także na to, co przed, i za nami.