Trwa ładowanie...
recenzja
08-04-2011 12:51

Zbuduj swój świat na pomyłce

Zbuduj swój świat na pomyłceŹródło: Inne
d3endeu
d3endeu

Hakus pokus już od pierwszej chwili wydawał się powieścią przesadzoną. Ona – uciekinierka sprzed ołtarza, borykająca się z licznymi traumami i niezrównoważoną psychicznie matką, i on – haker z transseksualną żoną, która pewnego dnia postanawia zmienić swoje dotychczasowe życie z płcią włącznie. Oboje mają polskie korzenie, oboje żyją na obczyźnie. I spotykają się, zakochują, mają się raz lepiej, raz gorzej, ale – jak to zwykle bywa – ich historia finalizuje się jak najbardziej pomyślnie. Multum nieszczęść, w jakie bezlitośnie zaopatrują ich autorzy, zestawione z przedziwnym, fachowym słownictwem (z zerowym exploitem na czele) i bogactwem społecznych anomalii w tle nie mogło zwiastować niczego dobrego. A może to tylko my, czytelnicy, nie przywykliśmy do historii zaskakujących? Tym milej mi ogłosić, że Hakus pokus jest jedną z najlepszych powieści, jakie ostatnimi czasy wypuścił polski rynek wydawniczy, a już na pewno jednym z najlepszych duetów, jakie na owym rynku goszczą.

Przede wszystkim interesująca jest tu sama fabuła, zbudowana na wiarygodnie zarysowanym dramacie obojga, wzmożonym przez wszechobecne indywidua z nocnych koszmarów rodem, i ulokowanym w scenerii niekoniecznie bezsennego Seattle, a konkretnie – w jednej z tamtejszych firm, pomagającej przeróżnym ośrodkom i instytucjom w obronie przed atakami wyspecjalizowanych hakerów. I tu pojawia się pomyłka pierwsza – otóż nasi bohaterowie wychodzą z dość naiwnego założenia, że sytuują się po dobrej stronie mocy, pracując jak najbardziej legalnie i w jak najszlachetniejszych celach. Niczym pozytywne postacie z westernowych produkcji obierają za swój znak rozpoznawczy metaforyczny biały kapelusz, niekoniecznie spodziewając się, że z dnia na dzień mieni się na nim coraz więcej odcieni szarości. I to właśnie dzięki wątkowi hakerskiemu Hakus pokus nabiera tego uroczego smaku, z którego odarte są typowe historie miłosne. Towarzyszący mu i wspomniany wcześniej specyficzny język, całkiem niezrozumiały dla niezaznajomionego z
tematem czytelnika, w mig przestaje jednak przeszkadzać. A wszystko dlatego, że nie rozumie go też Beata (choć wypadałoby, bo w takiej, a nie innej branży rozpoczyna przecież pracę). Razem z nią próbujemy więc oswoić się z egzotycznie brzmiącymi hasłami i za pomocą bajkowych zaklęć minimalnie chociaż pojąć to, co dla przeciętnego użytkownika komputera zdaje się nie do pojęcia.

Na tym tutejsze pomyłki się oczywiście nie kończą. Otóż mylił się Robert, myśląc, że w jego życiu nie zmieni się nic aż do późnej starości. Mylił się wierząc, że ma u swego boku kochającą kobietę, z którą co prawda nienajlepiej mu się ostatnimi czasy wiedzie, ale która zawsze już będzie jego żoną. Myliła się też Beata, kiedy obiecywała sobie, że stan matki się poprawi. Myliła, kiedy nie chciała myśleć o umieszczeniu jej w ośrodku zamkniętym, okłamując się, że wszystko wróci do normy. Myliła się w końcu, uważając za dobry pomysł ślub z mężczyzną do bólu poukładanym, posiadającym wyliczony co do dnia plan życia na czterdzieści kolejnych lat i niezupełnie liczącym się z potrzebami swojej przyszłej małżonki. I w takich właśnie okolicznościach Leżeńska i Milewski łączą ze sobą tych dwoje – poobijanych emocjonalnie, samotnych, rozczarowanych i rozgoryczonych, gdzie jedno ma ochotę przejechać pieszych na przejściu, cofnąć się i rozjechać jeszcze raz, a drugie z cudem czerpie siłę na to, by wstawać rano,
zaczynać nowy dzień i nie wystrzelać pół Seattle.

Wiele trzeba było wysiłku, by nie sprowadzić tej historii do banału.Połączenie romansu, dramatu psychologicznego i odrobiny sensacji sprawdziło się jednak bez zarzutu, podobnie jak pomysł damsko-męskiego duetu. Książka wydaje się tak spójna – zarówno w planie zamysłu fabularnego, jak i stylistycznej realizacji – że owej „dwoistości” narratorskiej nijak tu nie widać. Widać za to świetnie przemyślanych bohaterów, z weteranem z łydką z tytanu, kolekcjonerką dziwacznych kochanków, zakochanym w niej maniakalnym geniuszem i bezczelnym szefem gdzieś w tle. Obrazu dopełniają też przywoływane zdarzenia z przeszłości, zapisywane kursywą i za pomocą wymownych migawek skutecznie motywujące obecną kondycję psychofizyczną Beaty i Roberta.

d3endeu

Nie jest tu jednak smutno i dołująco, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Solidna dawna optymizmu, poczucia humoru i odrobiny ironii dobrze powieści robi, i tylko niewielkie zgrzyty hamują zachłanną lekturę. Trudno bowiem znieść takie perełki jak: „poszedł po rozum do lodówki, wyciągnął salsę”, „ledwie dwadzieścia cztery lata, burza blond włosów, pośladki spięte, piersi wypięte” (przy opisie jednej z pracownic), „drzwi autobusu otworzyły się z sykiem i zamknęły z jękiem” czy „czuł się tak, jak zapewne czują się koty, którym nigdzie się nie spieszy i zawsze mają czas na następną mysz czy whiskas”. Poza kilkoma więc stylistycznymi wpadkami, zupełnie nieprzystającymi do reszty tekstu i porażającymi nadmierną finezją, Hakus pokus czyta się świetnie. I choć nie jest to lektura wymagająca, to doskonale oddaje ona rozterki ludzi już niemłodych, którym marzyłaby się kolejna miłość, a na którą niekoniecznie czują się gotowi. Znajdziemy też tutaj ciekawie przedstawione relacje rodzinne i przyjacielskie,
problemy z pracą tudzież jej poszukiwaniem, a także próby dostosowania się do absolutnie niecodziennych okoliczności. A wszystko przygotowane z pomysłem i umiarem.

I jeśli wolno mieć szczerą pretensję o cokolwiek, to postawiłabym na mnożące się w książce zbiegi okoliczności.Nagle wszyscy na siebie wpadają, wszyscy mieszkają w sąsiedztwie, wszyscy się znają i ze sobą sypiają, obiekt zauroczenia ze szkolnych lat materializuje się w postaci najmniej chyba oczekiwanej, a niezidentyfikowany dotąd ojciec okazuje się znajomym znajomego. Trudno się na to nabrać, ale trudno i o cokolwiek gniewać. Bohaterów Leżeńskiej i Milewskiego uparcie się bowiem lubi, wszystkie grzeszki obojgu potulnie wybacza, a i ochotę ma na więcej i więcej.

d3endeu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3endeu