"Pan Bereś proszony do telefonu!"
Zdaniem syna pisarza jego ojciec należał do pokolenia, które szanowało formy i przestrzegało dystansów, co stwarzało wrażenie pewnej oschłości czy surowości: "Pod tymi pozorami kryło się jednak znakomite poczucie humoru. Ojciec bardzo nie lubił wszelkiej pompy i nadęcia. Pamiętam, jak kiedyś wybrał się do Krzysztoforów na performance Jerzego Beresia, podczas którego rzeźbiarz budował coś w rodzaju ołtarza z drewna.
Wszystko odbywało się przy świecach w atmosferze niesamowitego skupienia i celebry, sam artysta występował prawie nago, przyodziany tylko w kawałek drewna. Kiedy budowa była ukończona, artysta wstąpił na stos, który miał być podpalony. Ogień był, rzecz jasna, markowany, bo rzecz działa się we wnętrzu. Napięcie sięgnęło szczytu - Bereś stał na ołtarzu, a wtedy mój ojciec zawołał: "Pan Bereś proszony do telefonu!". Artysta przyodziany w kawałek deski zszedł z ołtarza i pobiegł odebrać...".