Pesymista, mitoman czy "pozytywny człowiek"?
Bernhard w swoich powieściach, dramatach czy rozmowach z dziennikarzami krytykował, obrażał i wyśmiewał wszystko i wszystkich. Czytelnik powinien mieć jednak świadomość, że pisarz często specjalnie prowokował, konfabulował i z premedytacją przesadzał. Nigdy nie możemy mieć pewności, co z tego, co mówi autor "Mrozu", jest prawdą, a co zmyśleniem obliczonym na rozgłos i wywołanie skandalu.
Był więc Bernhard, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, fanatycznym oszołomem i nieuleczalnym seksistą czy raczej twórcą sprawnie konstruującym swój publiczny wizerunek niepokornego i nieprzewidywalnego pisarza-skandalisty? I w której odsłonie był "sobą" - wtedy, gdy, odbierając Austriacką Nagrodę Państwową, mówił, że "jesteśmy niczym i nie zasługujemy na nic innego, jak tylko na chaos" czy może wtedy, gdy wyjaśniał Kriście Fleischmann, że owszem, jest pisarzem negatywnym, ale za to człowiekiem pozytywnym ("Uważam, że wszystko jest bardzo miłe, przede wszystkim kiedy jestem daleko od domu i mam wokół siebie miłych ludzi i palmy, lekki wietrzyk i dobrą kawę")?