Zwłoki na widoku publicznym
Co jest szczególnie ciekawe, to reakcja na tę sprawę.
Dom dziadków dziewczynki (a jednocześnie rodziców morderczyni) obległy wielotysięczne tłumy. Prasa zdradziła oczywiście adres zbrodniarki, adres dziadków, wszystkie nazwiska i detale. Nazajutrz dziennikarze żartowali, że dzięki ich działaniom ulica Jasna na Bałutach stała się na ten jeden dzień ciemna od ludzi.
Ale po co się tam ustawiali?
Żeby oglądać zwłoki. Każdy chciał zobaczyć, jak wygląda ciało dziewczynki po tym jak przez tydzień leżało pod warstwą fekaliów w przydomowej latrynie.
Jej zwłoki zostały wystawione na widok publiczny?
Tak, tłumy wymogły na dziadkach, by ci urządzili publiczne "oględziny". Tutaj w książce jest nawet zdjęcie, które zrobił jeden z fotoreporterów. Dziennikarz ustawił się w kolejce, czekał kilka godzin, żeby uwiecznić zwłoki dziewczynki. Ciężko jest powiedzieć, ile tutaj stoi osób, ale co najmniej setki...