Kajtek
"Postać Zbigniewa B., czyli Kajtka z Lublina, jakoś umknęła uwadze mediów. Ten niezwykle niebezpieczny gangster nigdy nie stał się znany szerzej, a przy legendzie swojego przyjaciela Andrzeja Z. "Słowika" zawsze wypadał blado. Inna sprawa, że sam nigdy nie zabiegał o popularność. O wiele lepiej czuł się w ciemnych lasach, do których wywoził ofiary i karał za niesolidność."
Kajtek nie miał zwyczaju chlapać jęzorem, ale po kilku głębszych w zaufanym towarzystwie opowiadał o swoich mrocznych tajemnicach. Między innymi o egzekucji w Ząbkach (14 kwietnia 1995 roku), gdzie zginęło dwóch gangsterów i przypadkowy świadek. "Odpałki stały się jego znakiem firmowym." Kajtek latał po kraju i wykonywał kolejne zabójstwa, jednak pewnego dnia usłyszał swój własny wyrok: marskość wątroby. Od tego momentu zaczął brać najgrubsze zlecenia, "za które honorarium sięgało kilkudziesięciu koła papieru". Masa wspomina, że Pruszków oferował mu trzydzieści za zabicie Wariata, jednak wówczas Kajtek żył już tylko imprezami i odkładał zrobienie odpałki na później. "Pod koniec już w ogóle nie trzeźwiał. Przed sąd boski odleciał w stanie totalnego zamroczenia alkoholowego."