Spośród tradycyjnych sposobów odbioru kultury, czytanie jest jedynym, do którego człowiek nie został przystosowany ewolucyjnie.
Słuchanie muzyki, oglądanie obrazów, sztuk teatralnych opiera się na sprawnościach ludzkich zmysłów i mózgu doskonalonych przez miliony lat. Do lektury natomiast nie wystarczy zdolność dostrzegania znaków na papierze – zachodzi tu nadto skomplikowany proces transformowania symboli w znaczenia. Jest on efektem treningu, który każdy człowiek z osobna musi przejść, zanim przekroczy granicę imperium książki.
Ten trening oraz powtarzane doświadczenia czytelnicze zmieniają strukturę kognitywną w sposób jak najbardziej mierzalny. Skany neurologiczne ujawniają obszary mózgu aktywowane w trakcie lektury; uwidaczniają się różnice w skali makro i mikro. Eksperymenty pokazały, że już samo wyobrażenie sobie liter zapala neurony w innych rejonach mózgu, gdy są to małe litery (a), i w innych rejonach, gdy wielkie (A).
Wytrenowanie się w biegłość w danym języku oznacza bowiem najzupełniej dosłowne przeformatowanie mózgu**, tj. wykształcenie w nim neuronowych połączeń i trybów aktywności najlepiej odpowiadających specyfice danego języka. Maryanne Wolf w Proust and the Squid. The Story and Science of the Reading Brain przytacza multum fascynujących przykładów. I tak: osoby anglojęzyczne (posługujące się alfabetem łacińskim) wykorzystują prawie wyłącznie lewą półkulę, zwłaszcza jej tylną część. Osoby posługujące się alfabetem chińskim (logosylabowym) używają zaś do lektury obu półkul. Przypadek czytelników japońskiego jeszcze uwypukla tę specyfikę: mamy tam sylabiczne pismo kana, stosowane do nazw własnych, słów obcych, technicznych itp., i mamy logograficzne pismo kanji, bliższe chińskiemu. Na skanach widać, jak **mózg Japończyka „przeskakuje” między aktywnościami właściwymi chińskiemu lub angielskiemu, nawet gdy odczytuje te same słowa zapisane w kana i kanji.
Czy różnice zależą wyłącznie od języka, czy także od sposobu posługiwania się nim? W historii ludzkości doświadczyliśmy tu co najmniej jednej rewolucji: przejścia z kultury słowa mówionego do kultury słowa pisanego. Grzegorz Jankowicz („TP” 31/10) przywołuje słynne obawy Sokratesa z Platon Fajdrosa – że pismo spowoduje osłabienie pamięci – jako przykład bezpodstawnych lęków wobec przemian cywilizacyjnych. Czy Sokrates nie miał jednak racji?
Jacek Dukaj
Pełna wersja artykułu w aktualnym wydaniu „Tygodnika Powszechnego”.