"I wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie"
"Są na świecie miejsca, których akuszerami w świadomości ludzkiej były tragedie. Miejsca wydzierane z niepamięci katastrofami i tąpnięciami wstrząsającymi naszym codziennym, świętym spokojem. Są miejsca - słowa klucze, niosące ból, cierpienie i koszmar. Narodziły się w świadomości dopiero wówczas, gdy większość ich mieszkańców odeszła, zginęła, wyemigrowała" - pisze specjalnie dla WP w recenzji "Czarnobyla" Catalucciego Mirosław Szyłak-Szydłowski.
Katastrofa jest tu cezurą, początkiem ich bytu, zdawałoby się, że przed nią nie było niczego, że zostały wyniesione ponad niebyt przez dramat. To on je ukonstytuował, jakby nie miały przeszłości, a ich historia rozpoczęła się wraz ze wspomnianym tąpnięciem.
W zakolu rzeki Prypeć spoczywa miasto nazwane Czarnobylem, "czarną łodygą", "piołunem". W Biblii Piołun jest gwiazdą, która spadła na rzeki i źródła, "a część wód stała się piołunem, i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie". Czarnobyl jest właśnie słowem-kluczem, przez koszmar wyniesionym z niepamięci, wszak świat dowiedział się o nim dopiero wówczas, gdy "wody stały się gorzkie".