Będzie dobrze, daję słowo! to zabawna powieść o młodzieży i dla młodzieży. Jej bohaterką jest czternastoletnia Constance de Bellechasse, znana powszechnie jako Connie Pickles – dziewczynka niesamowicie radosna i zaradna, której żadne przeciwności losu nie są w stanie odebrać pogody ducha. Jej ojciec, niespełniony aktor i dostawca pizzy zarazem, zginął przed laty w wypadku. Z kolei matka, skłócona z rodzicami Francuzka, prowadzi niewielki sklepik z bielizną i z trudem stara się wiązać koniec z końcem. Dodatkowym obciążeniem jest dla niej dwójka młodszych dzieci – nieco starszy już Cyril oraz Marie, która jak na małego aniołka potrafi być niezwykle diaboliczna. Ulubionym zajęciem Connie jest przesiadywanie na dachu i snucie coraz to nowszych strategii, umożliwiających zaprowadzenie porządku w ich rodzinnym życiu. W tym celu założyła specjalny Dziennik Kampanii, w którym skrupulatnie odnotowuje warte uwagi pomysły. Najnowszym z nich jest kwestia ponownego zamążpójścia mamy, której relacje z panami wciąż
nie mają się zbyt dobrze. Jak smutno stwierdza dziewczynka, „życie mamy to jedna wielka katastrofa na romantycznym froncie”. Wszyscy mężczyźni, jakich poznaje, są albo beznadziejni, albo żonaci. Innych na horyzoncie brak i właśnie dlatego do akcji wkracza Connie. Oczywiście każdy dobry plan wymaga konsultacji z innym strategiem. Z pomocą przychodzi więc Julie, najlepsza przyjaciółka Connie. Na jednej z lekcji sporządza listę potencjalnych kandydatów na męża i entuzjastycznie prezentuje go głównej zainteresowanej. Jak się później okaże, wcielenie go w życie wcale nie będzie takie proste, jak się dziewczynkom początkowo wydawało.
Sabine Durrant świetnie udała się kreacja głównej bohaterki, której pomysłowości pozazdrościłby niejeden nastolatek. Otóż Connie to przezabawna i pełna optymizmu dziewczynka, która niespecjalnie przejmuje się swoją marną sytuacją finansową. Zamiast narzekać na brak modnych ubrań tak jak jej koleżanki, stwarza własny, lumpeksowy szyk, dzięki któremu może i wygląda dziwacznie, ale na pewno nie nudno. Do tego solidnie opiera się przed rozpoczęciem noszenia stanika, który uważa za rzecz niezwykle wstydliwą. Chłopcy oczywiście też jej nie interesują, w przeciwieństwie do jej dwóch najlepszych przyjaciółek, Julie i Delili. O ile Julie wciąż szuka tego jedynego i wyjątkowego, o tyle Delila za chłopakami ugania się w mało gustowny sposób. Ma nawet własny dziennik podbojów miłosnych, zwany przez nią Dziennikiem Całusów. Dziewczynki mają także wspólnego przyjaciela, Williama, który przynajmniej jednej z nich nie jest obojętny. A William ma problem, bo ciągle gubi chomika.
Forma pamiętnika, jaką książce nadała autorka, sprawdza się tu znakomicie – Connie to nastolatka z krwi i kości, dzielnie opisująca swoje perypetie. Skrupulatne zapiski pozwalają nie tylko śledzić przebieg jej dnia, ale i wszystkie rodzące się w jej głowie pomysły. A pomysłów tych czasem jest aż za dużo. Trzeba również przyznać, że jak na swój wiek, Connie wydaje się niezwykle rozsądna – nie tylko stara się czuwać nad nadużywającą alkoholu i imprez Delilą, ale i poukładać życie mamy, które z każdej strony prezentuje się równie kiepsko. Ze śmiercią ojca dziewczynka wydaje się już pogodzona i dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że mimo wszystko trzeba jakoś żyć dalej. A wcale nie żyje się łatwo z przeciekającym dachem i wiecznie pustą lodówką. Na szczęście na horyzoncie szybko pojawia się pan Spence, pomagający rodzinie przy wszelkich domowych usterkach. I choć początkowo Connie będzie próbowała kompletnie go ignorować, to czas pokaże, że i on będzie miał tutaj swoje pięć minut.
Sabine Durrant w tej niewielkiej objętościowo książce udało się pokazać podstawowe problemy dojrzewających nastolatków – Connie boryka się ze stałym brakiem gotówki, rzutującym na brak nowych ubrań i niezbyt przyjemnym traktowaniem jej przez rówieśników. Julie, szkolna gwiazda, na siłę stara się być dorosła i spotkać mężczyznę swojego życia. Delila, próżna i bogata, nie widzi świata poza strojeniem się, malowaniem i uganianiem za chłopakami, zaś William boryka się z rodzinnym piekłem, fundowanym mu przez ojca alkoholika. Co ciekawe, autorka wplata wszystkie te problemy gdzieś pomiędzy kartki książki, nie pozwalając, by ich pesymistyczna wymowa rzutowała na całość odbioru. Będzie dobrze, daję słowo! to pełna wiary i radości opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie, o problemach dojrzewania, o trudnej sztuce rozgraniczenia przyjaźni od miłości. I napisana językiem tak swobodnym i autentycznym, jakby rzeczywiście jej autorką była zaledwie nastolatka.