Wyznania seryjnego mordercy. Makabryczne zabawy z siostrą były początkiem
- Ciągle ktoś mi powtarzał, że jestem głupi, i niestety jakoś tym nasiąkałem. To wtedy zrodziły się makabryczne fantazje i tak się zaczął ten pochód śmierci - wyznał Edmund Kemper, który w ciągu niecałej dekady zamordował z zimną krwią trzech członków swojej rodziny i siedem bezbronnych kobiet. Zaczął w wieku 16 lat od swoich dziadków.
Ann Burgess, jedna z pierwszych kobiet w zmaskulinizowanym środowisku FBI, szkoliła i wspomagała śledczych w zakresie badania, profilowania i chwytania seryjnych morderców. Jej priorytetem było przy tym powstrzymanie kolejnych zabójstw. W swojej bardzo osobistej książce "Przepis na mordercę" przenosi czytelników w sam środek trudnych dochodzeń, przedstawiając niepublikowane zeznania sprawców i opisy miejsc zbrodni. Barwnie ukazuje ciekawą epokę i swoją drogę do rozszyfrowania osobowości przestępczej.
Dzięki uprzejmości wyd. Poradnia K publikujemy fragment książki "Przepis na mordercę" Ann Wolbert Burgess i Stevena Matthew Constantine'a (tłum. Dorota Konowrocka-Sawa).
Fantazja albo rzeczywistość – jedno z dwojga
Douglas wyznał kiedyś, mówiąc o seryjnym mordercy Edmundzie Kemperze: "Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie polubiłem gościa". To dość dziwaczne słowa, ale rozumiem doskonale, skąd się wzięły. Kempera nie cechowała typowa arogancja seryjnych morderców. Był spokojny, wypowiadał się spójnie i rzeczowo, lubił pożartować, był przyjacielski, otwarty i wrażliwy. A jednocześnie w ciągu niecałej dekady zamordował z zimną krwią trzech członków swojej rodziny i siedem bezbronnych kobiet. Nie potrafiłam, jak Douglas, oddzielić zbrodniarza od zbrodni. Doceniałam wartość danych, które mogliśmy dzięki niemu uzyskać, to wszystko. Był dla mnie środkiem do celu.
Jednak w kontekście danych fascynowało mnie to, że Kemper przejawiał niezwykłą samoświadomość. Tę cechę zauważyłam dotąd tylko u Rissella (Montie Rissell - zabójca i gwałciciel pięciu kobiet, odsiaduje dożywocie - dop. red.) i założyłam, że był on wyjątkiem od reguły. Mając Kempera, zyskałam drugi punkt odniesienia. Mogłam analizować wzorce, zachowania i psychologię kryminalną tych dwóch mężczyzn, po czym wykorzystać zgromadzoną wiedzę w profilowaniu i badaniu osobowości przestępczej. To nie zdarzało się często: znaleźć tak wyraźne odstępstwa od reguły na tak późnym etapie projektu badawczego. Byłam podekscytowana. Natychmiast wzięłam się do pracy.
Mimo kilku rzucających się w oczy odmienności odróżniających Kempera od Rissella występowały również istotne podobieństwa. Obaj byli seryjnymi mordercami i gwałcicielami, których zboczone zachowania seksualne świadczyły o całkowitym lekceważeniu wartości ludzkiego życia. Obaj fantazjowali o posiadaniu niczym nieograniczonej władzy i kontroli. Obaj odczuwali swoje akty przemocy jako formę związku. Istotna różnica polegała na tym, w którym momencie ustanawiali ten związek. Rissell gwałcił ofiary, próbując nawiązać z nimi relację, gdy jeszcze żyły. Kemper nie sądził, by to było możliwe. Z zasady był bowiem przekonany, że taka relacja – prawdziwy związek bez lęku przed oporem czy odrzuceniem – jest możliwa tylko po śmierci ofiar. I właśnie wtedy je gwałcił, by odczuć najwyższy poziom kontroli.
Trochę trzeba się było namozolić, by oddzielić Kempera od mitu, którym obrósł w ciągu kilku lat po dokonaniu zbrodni. Chyba nie było gazety, która nie opublikowałaby własnej, mocno ubarwionej wersji historii Kempera, i nie było psychologa, który nie skleciłby swojej analizy na podstawie plotek i pogłosek. Sam Kemper potęgował chaos. Każdej osobie siadającej z nim do rozmowy przedstawiał wersję skrojoną pod jej oczekiwania; sprawdzał, co ktoś wie na jego temat, po czym dodawał od siebie jakieś smakowite szczegóły. Rozgrywał tę grę po to, by karmić swoją potrzebę panowania nad sytuacją. Dla mnie oznaczało to tylko tyle, że będę musiała włożyć więcej pracy, by odkryć prawdę.
Edmund Kemper III urodził się w Burbank w stanie Kalifornia 18 grudnia 1948 r. jako drugie z trojga dzieci i jedyny syn Clarnell i Edmunda Kempera II. Jego siostra Allyn była od niego pięć lat starsza, Susan zaś dwa lata młodsza. Jako jedyny chłopiec w rodzinie od urodzenia cieszył się przywilejami. Nadano mu takie samo imię, jakie nosili ojciec i dziadek, co miało symbolizować ciągłość spuścizny i rodową dumę.
Mimo to jego dzieciństwo zostało naznaczone niestabilnością, konfliktem i ostatecznie rozwodem rodziców, po którym matka przeniosła się z dziećmi do Montany. Edmund był zdruzgotany. Co gorsza, miał poczucie, że pod nieobecność ojca matka wyładowuje się na nim. "Kiedy miałem dziewięć czy dziesięć lat, chciałem, żeby cały świat się ode mnie odchrzanił, ale nie pragnąłem, żeby moja rodzina się rozpadła. Ciągle wybuchały kłótnie, a ja płakałem po nocach przez to, że musiałem na to patrzeć. Rozwiedli się. Miałem dwie siostry, a matka traktowała mnie tak, jakbym był trzecią córką. Ciągle opowiadała, jaki ojciec jest beznadziejny. Powinienem się utożsamiać z własnym ojcem, a nigdy się nie utożsamiałem. Miałem starszą siostrę, pięć lat starszą, która się ciągle obwiniała o to, co się ze mną stało. Miałem też młodszą siostrę, która łgała jak z nut, przez co oboje dostawaliśmy kary. Czułem, że jestem na straconej pozycji".
Narastająca gorycz Kempera względem własnej rodziny znajdowała wyraz w przedziwnych "gierkach" i scenkach, w których często obsadzał siostry. Młodsza siostra Kempera – agenci nagrali rozmowy również z nią – z własnej inicjatywy podała przykład jednej z ulubionych przedziwnych gier brata. Polegała ona na tym, że siostra zawiązywała mu przepaskę na oczach, prowadziła go na krzesło, po czym pociągała za wyobrażoną dźwignię. Kemper zaczynał się skręcać i rzucać na podłodze, jakby umierał w komorze gazowej. On sam później dodał do tej scenki wyobrażoną "trumnę", w której leżał po tym, jak już go "zagazowano".
Od tego momentu dzieciństwo Kempera zostaje naznaczone tymi samymi niefortunnymi okolicznościami co innych podobnych mu przestępców opisanych w pierwotnym badaniu osobowości przestępczej FBI. Był pośmiewiskiem w szkole, siedział sam w autobusie, padał ofiarą docinków sióstr i nieustannych awantur wywoływanych przez matkę nadużywającą alkoholu. W większości zinternalizował doznane poniżenia, ale od czasu do czasu brał okrutny odwet na zwierzętach albo siostrach. Po jednym z incydentów z młodszą z sióstr – bardzo osobistej natury – Clarnell uznała, że ta dwójka nie może spać razem w jednym pokoju, i oddzieliła syna od reszty rodziny, przenosząc go do piwnicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odeszli w 2022 r. Pozostaną w naszej pamięci
[…]
Wkrótce po tym, jak Clarnell po raz trzeci wyszła za mąż, Kemper na własne życzenie przeniósł się do ojca i macochy. Ale w tamtym domu również był niepożądany. Macochę niepokoiła jego "dziwaczność". Często łapała go na tym, jak się na nią gapi, aż ciarki zaczynały jej chodzić po plecach, wreszcie kazała mężowi go odesłać. Sytuacja osiągnęła punkt krytyczny w 1963 r., gdy rodzina zgromadziła się na rodzinnej farmie w North Fork w stanie Kalifornia na czas Bożego Narodzenia. Gdy święta dobiegły końca, ojciec Kempera bez słowa wyjaśnienia zostawił piętnastoletniego syna u dziadków. Kemper stał i patrzył na samochód odjeżdżający bitą drogą, który stawał się coraz mniejszy i mniejszy, wreszcie nabrał prędkości i zniknął – bez niego.
Początkowo wyglądało na to, że nieźle przystosował się do życia na farmie. Miał broń kalibru 22, z której strzelał do królików i wiewiórek ziemnych, wydawało się, że dobrze sobie radzi w szkole. Ale pod koniec tego pierwszego lata babka zaczęła się martwić, że Kemper się uwstecznia. Ją też coraz bardziej niepokoiła jego "dziwaczność". Sam Kemper przyznawał, że czuł się coraz silniej owładnięty morderczymi fantazjami. Zabił mnóstwo zwierząt. Teraz chciał sprawdzić, jak to jest zabić człowieka.
"Skąd się wzięły te fantazje?" – zapytał Ressler.
"Ciągle ktoś mi powtarzał, że jestem głupi, i niestety jakoś tym nasiąkałem. To wtedy zrodziły się makabryczne fantazje i tak się zaczął ten pochód śmierci. Diabeł spał ze mną w jednym pokoju, mieszkał w piecu. Odłożyły się we mnie pokłady wrogości, czego nie byłem świadomy, i to wszystko przerodziło się w tę popieprzoną fantazję. Taki ropiejący wrzód. Powinni to zauważyć w szkole, bo notorycznie śniłem na jawie, na okrągło dostawałem uwagi".
"A o czym śniłeś?"
Kemper wyjaśnił, że jego sny na jawie obejmowały "fantazje, które z czasem stały się bardziej rozbudowane i chodziło w nich głównie o to, by zmieść całą szkołę z powierzchni ziemi. Niefajne. Im się chyba wydawało, że wyobrażam sobie jakieś szczekające ptaszki i ćwierkające pieski, jak każdy normalny chłopak, co rozmyśla o niebieskich migdałach."
Na domiar złego Ed Kemper, który miał wówczas 15 lat, mierzył ponad dwa metry i ważył prawie osiemdziesiąt kilogramów. Koledzy z klasy na okrągło się z niego nabijali, a on był introwertykiem zbyt rosłym, by skryć się przed docinkami prześladowców. Był niewiarygodnie samotny. Nie miał przyjaciół, został rozdzielony z rodzicami i był trzymany w izolacji na farmie z dala od wszystkiego, co wcześniej znał. Zostały mu tylko fantazje. Jedynym wentylem było odgrywanie ich raz po raz we własnej głowie, doskonalenie ich tak długo, aż stały się czymś przerażającym – miejscem, w którym to on ustalał reguły.
Dwudziestego siódmego sierpnia 1964 r. Kemper przyglądał się, jak jego babka, siedząc w kuchni, robi korektę książki dla dzieci. Nagle kobieta wrzasnęła na niego, żeby przestał się na nią gapić. Kemper wstał, wziął broń i powiedział, że idzie postrzelać do wiewiórek. Babcia zastrzegła, żeby nie strzelał do ptaków, i odwróciła się z powrotem do pracy. Gdy to zrobiła, Kemper strzelił jej w tył głowy i kilkakrotnie między łopatki.
Potem dźgnął ją nożem i zakrył jej głowę ręcznikiem. Gdy dziadek wrócił do domu, Kemper zastrzelił również jego. Potem zadzwonił do matki i przyznał się do tego, co zrobił, ta zaś kazała mu zadzwonić na policję, co uczynił. Po wielu latach drobnych zniewag i braku akceptacji wystarczyła jedna ostra wypowiedź, by czara się przelała. Zrealizowawszy swoje mordercze fantazje, mógł teraz bezkarnie zabijać.
[…]
Powyższy fragment pochodzi z książki "Przepis na mordercę" Ann Wolbert Burgess i Stevena Matthew Constantine’a (tłum. Dorota Konowrocka-Sawa), która ukazała się nakładem wyd. Poradnia K.