Wywiad z sekretarzem i wydawcą pamietników Thomasa Mertona
KB: Wiele osób odnosi się do niego z prawdziwym nabożeństwem – z wdzięczności...
PH: Ludzie piszą do mnie: “Modliłem się do Mertona i moja modlitwa została wysłuchana”. Miałem kilka takich przypadków. Któregoś dnia przyszła do mnie pewna pielęgniarka, która pracowała na nocną zmianę, zaś jej mąż na dzienną – a byli świeżo po ślubie. Powiedziałem: “Módl się do Mertona, a może załatwi ci pracę w dzień”. I rzeczywiście – po paru miesiącach ni z tego, ni z owego zmieniono jej przydział pracy i mogła spędzać noce z mężem. Przypisała to interwencji Mertona.
KB: To mógł być cud...
PH: Cóż – to by było do niego podobne. Mała rzecz, lecz znacząca. Coś płynącego z empatii. Merton naprawdę odmienił życie wielu ludziom. Nie wiem, czy te zmiany będą kiedykolwiek uznane za cuda “pierwszej klasy”, nie bardzo się na tym znam. Ale Merton jest świętym przez małe “ś”, w sensie Pawłowym, i to mi wystarcza.