Chłopcy polują na dziewczynki
"Przypominało to polowanie na gekony, lecz na zamkniętej przestrzeni. Kiedy temperatura w spodniach Chłopców rosła, dziewczęta chowały się w puszczy, po norach, na drzewach, bo w domach też nie było bezpiecznie. Spędzały w ukryciu długie godziny. Trzy godziny. Pięć godzin. Kiedy wrócić do domu? Kiedy jest odpowiednia pora? Nie zawiedź mnie, intuicjo" - czytamy w "Jutro przypłynie królowa". I dalej:
"Bo gwałt dało się przewidzieć. Mężczyźni wysyłali sygnały. Żartowali. Czekali za rogiem. Rzucali uśmiechy. Takie, których nie wolno odrzucić. Jak dziewczynka odrzucała uśmiech, to rodziła się pretensja. A pretensja była pierwszym krokiem do gwałtu. Więc prowadziły grę. Kto kogo przechytrzy. Uśmiechnę się, żeby zadowolić, ale nie sprowokować. Stawką - jeszcze jeden dzień bez.
Ale ile można wygrywać ogranym trikiem? Więc potem znowu - w zakamarki, kryjówki, półcienie. Dokąd teraz pójść, skoro tu mnie znaleźli? Jak długo siedzieć? Dokąd pójść, kiedy chce się jeść? Gdzie się chować? W domu - przyjdzie sąsiad. W szkole - nauczyciel. Przed burmistrzem też należy uciekać. Więc do puszczy. A że wyspa jak pudełko po zapałkach, to zmieniać miejsce. Co rusz. Najlepiej chodzić. Chodzić. Lawirować".